Trendy w każdej dziedzinie budzą kontrowersje. Ich przeciwnicy mówią o sztucznym narzucaniu wzorów, działaniu na korzyść konkretnych grup czy sztucznym pobudzaniu ekonomii. Ale czy mają one tyko negatywny wpływ?
Oczywiście najważniejszą funkcją trendów jest tworzenie potrzeb. Słysząc o nowych produktach oraz usługach rozbudzana jest chęć zakupu ich, a to wpływa bezpośrednio na gospodarkę. Trudno nazwać czymś negatywnym pojawianie się nowości. Ale nie jest dobrym zjawiskiem, gdy przez to kupujemy więcej niż nam jest potrzebne.
Mimo kontrowersji trendy są potrzebne. Poza aspektem ekonomicznym mają one charakter informacyjny oraz edukacyjny. Gdyby nie moda na pewne produkty kulinarne może nikt w Polsce nie wiedział by o istnieniu quinoa (komosy ryżowej), sushi, soli himalajskiej czy awokado. Nie poznalibyśmy kuchni tajskiej, koreańskiej czy peruwiańskiej. Mody nie ograniczają się przecież tylko do produktów. Wegetarianizm, robienie zdjęć jedzeniu, zdrowe odżywianie czy prowadzenie blogów kulinarnych to też na początku były trendy kulinarne. Dziś większość z nich nie jest już tylko sezonowym zjawiskiem, ale integralną częścią naszego życia.
Tak, jak w przypadku większości rzeczy, problem nie tkwi w samych trendach, ale w sposobie ich wykorzystania. To, co proponują znawcy tematu powinno być inspiracją oraz pobudką do dalszych poszukiwań, a nie celem samym w sobie. Branża modowa ma specjalne określenie na osoby ślepo ufające trendom – fashion victims („ofiary mody”.). Jeśli zatem nie chcemy stać się culinary victims powinniśmy bawić się trendami kulinarnymi, wybierać z nich to co nam pasuje najbardziej i tworzyć nowe mody.