Moutabbal – arabski, bakłażanowy dip

Kuchnia arabska jest jedną z najsmaczniejszych na świecie. Pachnąca, aromatyczna, finezyjna. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie. W krajach Lewantu posiłek często rozpoczyna się od mezze – zestawu ciepłych i zimnych przystawek. Wśród nich znajdziemy również moutabbal (lub inaczej baba ghanoush) – pastę z bakłażanów. Potrawa ta popularna jest w Libanie, Syrii, Jordanie czy Egipcie. Można podawać ją do chleba pita, w polskich warunkach świetnie pasuje do grzanek, kanapek, a nawet jako dip do mięsa.

Moutabbal - arabski, bakłażanowy dip

Przepis na moutabbal:

3 duże bakłażany
2-3 ząbki czosnku
2 łyżki tahini (pasta sezamowa)
sok z połówki cytryny
sól
pieprz
oliwa z oliwek

Bakłażany myjemy i kroimy na plastry, a następnie pieczemy je przez 30-35 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni (najlepiej użyć opcji grillowanie, jeśli piekarnik taką ma). Po wyjęciu oraz ostudzeniu warzyw zdejmujemy z nich skórę. Później wrzucamy je do blendera i miksujemy na gładką pastę, dodając ząbki czosnku, tahini, sok z cytryny oraz przyprawy. Moutabbal możemy przechowywać przez kilka dni w lodówce.

Komiks japoński od kuchni

Żaden kraj na świecie nie ma tak bardzo rozbudowanego działu komiksów specjalistycznych jak Japonia. Amatorzy golfa, wędkarze, prawnicy, lekarze, studenci kierunków rolniczych czy amatorzy dobrego jedzenia – każdy jest w stanie znaleźć coś dla siebie. Komiksowe serie dedykowane różnym zagadnieniom są nie tylko miłą rozrywką, ale również poruszają wiele ciekawych, często nawet bardzo szczegółowych zagadnień.

Mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni uwielbiają ucztować, jak również rozmawiać o jedzeniu. Interesuje ich historia dań, uwarunkowania kulturowe, obyczaje oraz tradycje związane ze spożywaniem potraw. Co więcej nie ograniczają się tylko do poznawania rodzimych specjałów. Chętnie próbują kuchni regionalnych innych krajów, a także zgłębiają swoją wiedzę w zakresie światowej kultury żywieniowej. Upodobania te znajdują swoje odzwierciedlenie w sztuce sekwencyjnej w postaci gurume manga, czyli komiksów gourmet (francuskie słowo „gourmet” oznacza „smakosz”, „degustator”). Przewodniki po restauracjach, perypetie szefów kuchni wzbogacone ciekawymi przepisami czy popularnonaukowe rozprawy o kuchni z wątkiem sensacyjnym w tle. Raj dla smakoszy i adeptów sztuki kulinarnej.

Oishinbo (Smakosz) – komiks, którego autorami są Tetsu Kariya i Akira Hanasaki to jeden z najpopularniejszych tytułów w tej kategorii. Publikacja opowiada o perypetiach dziennikarzy kulinarnych, którzy na kartach ponad stutomowej serii (każdy z tomów liczy sobie ponad 200 stron) zabierają czytelników w podróż pełną doznań smakowych. Shirō Yamaoka i jego asystentka Yūko Kurita – główni bohaterowie – zdradzają techniki przygotowania posiłków, przytaczają ciekawostki i fakty związane z kulturą żywieniową, a wszystko to połączone jest z niezwykle realistycznymi, dopracowanymi w każdym szczególe kadrami prezentującymi potrawy oraz produkty spożywcze. Już od samego oglądania komiksu człowiek robi się głodny. Największą zaletą Oishinbo jest odpowiednie wyważenie między fikcyjną historią pełną perypetii głównych bohaterów a informacjami z zakresu kultury żywieniowej. Dzięki odpowiednio dobranym proporcjom komiks cieszy się niesłabnącą popularnością od wielu lat.

Z myślą o miłośnikach japońskiej sztuki cukierniczej Yūji Nishi oraz Terry Yamamoto stworzyli komiks zatytułowany Andō Natsu (tytuł to nazwisko i imię głównej bohaterki). Jest to seria prezentująca wagashi – japońskie słodycze. Czytelnicy, śledząc losy dwudziestoletniej protagonistki, wkraczają w świat tradycyjnej sztuki cukierniczej, pełnej tajemnic, przepisów z zamierzchłych czasów oraz maleńkich dzieł sztuki tworzonych przez mistrzów kuchni. Natsu dostaje bowiem pracę w Mangestudō – sklepie-wytwórni wagashi. Miejsce to słynie nie tylko z wyrobów dobrej jakości, ale również z silnego przywiązania do tradycji. Pękate, przyjazne twarze bohaterów, dbałość w ukazywaniu sprzętów i przyborów kuchennych oraz pięknie zaprezentowane tradycyjne słodycze to cechy charakterystyczne dla serii stworzonej przez Yūjiego Nishi oraz Terry’ego Yamamoto.

Kolejna seria, która obecnie cieszy się dużą popularnością, jest ukłonem w stronę kultury europejskiej. Komiks Kami no shizuku (Krople boga) traktuje bowiem o winie. Jego autorami są Shin Kibayashi, wydający publikację pod pseudonimem Tadashi Agi oraz Shū Okimoto. Seria bardzo szybko wzbudziła zainteresowanie poza Japonią. Od 2008 roku jest wydawana również we Francji (pierwszy tom nominowany był w 2009 w kategorii najlepszy album na Festiwalu w Angoulême), zaś w 2009 roku na jej podstawie nakręcono w Kraju Kwitnącej Wiśni serial telewizyjny, który wyświetliła Nippon Television. Komiks przyczynił się również bardzo do popularyzacji wina w Japonii. Prezentowane w nim gatunki dość szybko trafiają na listy najlepiej sprzedających się alkoholi zarówno w Japonii jak i Korei (w szczególności wpłynęło to na sprzedaż Colli di Conegliano Rosso oraz Château Mont Perat 2001).

Aspekty kulinarne pojawiają się w japońskiej sztuce komiksowej również w publikacjach obyczajowych, historycznych czy sensacyjnych. Dobrym przykładem mogą być tytuły Ristorante Paradiso czy Gente autorstwa Natsume Ono. Rysowniczka zafascynowana jest kulturą włoską. Akcja niektórych z jej prac, tak jak w przypadku wyżej wspomnianych, dzieje się we Włoszech. Natsume Ono zanim zainteresowała się sztuką sekwencyjną, wyjechała na roczne stypendium do słonecznej Italii, gdzie poza nauką języka, skupiła się również na poznawaniu lokalnej kultury. Ristorante Paradiso to ciepła historia obyczajowa, w którą wplecione są elementy kultury włoskiej (szczególnie tej kulinarnej). Świadczy o tym chociażby sam fakt, że akcja komiksu rozgrywa się w jednej z rzymskich restauracji. Nawiązania do włoskiej kultury żywieniowej są bardzo subtelne i nie mają charakteru ciekawostek czy wtrąceń kulturowych. Talerz przystawek na stole, instrukcje dotyczące przygotowywania ravioli, butelka wina, która gdzieś sobie stoi na stole. Do tego bohaterowie, którzy uwielbiają dobrą kuchnię, potrafią rozkoszować się wyszukanymi potrawami oraz równie dobrze znają się na winie. Mimo, że komiks jest typową historią obyczajową, praktycznie wszystkie pojawiające się w Ristorante Paradiso postacie spędzają wiele czasu w kuchni, a także świetnie gotują.

Kultura żywieniowa jest codziennym, nieodłącznym elementem życia Japończyków. Jest źródłem inspiracji dla mediów, stąd też nie dziwi nikogo jej wszechobecność w komiksie, który stanowi 1/3 całego rynku wydawniczego w Japonii.

Tekst ukazał się na Kulturze Liberalnej.

Babeczki z płatkami owsianymi i amarantusem

Amarantus (szarłat) jest jedną z roślin najdłużej znanych człowiekowi. Uprawiali go Inkowie oraz Aztekowie, jadany był również w Azji. Obecnie robi zawrotną karierę w kuchni europejskiej. Jest on bogatym źródłem białka, kwasów tłuszczowych, wapnia, magnezu i fosforu. To również produkt bezglutenowy. Najczęściej wykorzystuje się jego nasiona, chociaż w Chinach i Indiach jada się również jego liście. Poza zastosowaniem kulinarnym szarłat sadzi się w ogrodach jako roślinę ozdobną.

Przepis na babeczki z płatkami owsianymi i amarantusem:

250 g mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 jajko
szczypta soli
120 g cukru
60 g mieszanki płatków owsianych z amarantusem
200 ml mleka
3 łyżki oliwy z oliwek

Jajko ubijamy z cukrem. Następnie do mieszany dodajemy mleko oraz oliwę. W misce mieszamy mąkę, płatki, sól oraz proszek do pieczenia, a potem dodajemy płynną część składników. Przygotowaną masę rozlewamy do foremek. Masa powinna zajmować ¾ foremki. Babeczki pieczemy około 25 minut w piekarniku rozgrzanym do 190 stopni.

Babeczki z płatkami owsianymi i amarantusem, fot. Hanami®

Przyprawy w kuchni japońskiej

Myśląc o przyprawach używanych w różnych krajach świata, większość osób bez problemu skojarzy Meksyk z chili, Indie z curry czy kuchnie śródziemnomorską z oregano i bazylią. W przypadku Japonii, kwestia nie jest już taka prosta. W Polsce kuchnia Kraju Kwitnącej Wiśni, kojarzy się z surową rybą, która zachowuje swój naturalny smak. Po dłuższym zastanowieniu amatorzy sushi wymienią wprawdzie shōyu – sos sojowy oraz wasabi – nazywane potocznie japońskim chrzanem, ale będzie to już koniec listy japońskich przypraw znanych powszechnie w naszym kraju. Czy to znaczy, że jest ich tak mało? Odpowiedź na to pytanie wymaga nie tylko przewertowania książek kucharskich, ale również przyjrzenia się całej kulturze kulinarnej Nipponu.

Na słono

Japończycy od czasów najdawniejszych rozsmakowali się w produktach surowych (ryby, owoce morza, warzywa). Początkowo związane było to z brakiem sprzętów i znajomości odpowiednich technik kuchennych, z czasem stało się jednym z elementów kultury kulinarnej. Do dnia dzisiejszego obowiązuje zasada, że przy pomocy przypraw i dodatków należy wyeksponować naturalny smak tego, co jemy, a nie go zabić. Stąd też kuchnia Kraju Kwitnącej Wiśni, z naszego punku widzenia, jest bardzo uboga zarówno, jeśli chodzi o różnorodność, jak i ilość stosowanych przypraw.

Bez względu na szerokość geograficzną królową wszystkich składników mających na celu polepszenie smaku jest sól. Od wieków służyła ona w Japonii nie tylko jako przyprawa, ale również środek konserwujący. Mieszkańcy Archipelagu Japońskiego wykorzystują ją też do przygotowywania tsukemono (marynaty i kiszonki). Warzywa w zalewie z soli, octu ryżowego, sosu sojowego lub marynowane w inny sposób stanowią nieodłączny element każdego posiłku. Tsukemono są bogate w witaminy, pobudzają działanie enzymów trawiennych oraz mają właściwości bakteriobójcze.

Ze słonym smakiem wiąże się również kolejna popularna japońska przyprawa – sos sojowy (shōyu). Wywodzi się on z Chin, gdzie w nieco odmiennej formie mógł być znany już około 1000 lat p.n.e. Początkowo dostępny był jedynie dla wąskiego grona odbiorców i dopiero w okresie Edo (1600-1868) zaczęto produkować go na masową skalę. Obecnie sos sojowy dzielimy na dwa podstawowe rodzaje: usukuchi oraz koikuchi. Pierwszy z nich jest delikatniejszy i ma mniej intensywny kolor, stąd też idealnie nadaje się do gotowania. koikuchi, natomiast jest bardzo mocny. Jedzenie skrapia się lub macza w nim tuż przed spożyciem. Używa się go również jako jednego ze składników dipów i dressingów.

Na ostro

Miłośnicy sushi bez problemu rozpoznają ostrą pastę o przyjemnym zielonym kolorze. To wasabi. Mimo, iż roślina ta należy do zupełnie innego rodzaju niż popularny w Polsce chrzan, to potocznie ze względu na podobieństwo smaku nazywa się ją japońskim chrzanem. Wasabi naturalnie rośnie wzdłuż górskich potoków. Jako przyprawę stosuje się korzeń tej rośliny, który bezpośrednio przed podaniem ściera się na metalowej tarce. Niestety w Polsce wasabi dostępne jest jedynie w postaci proszku lub pasty. Jest nieodłącznie związane z sushi i sashimi, używa się go również do przygotowywania sosów czy dipów.

Różne smaki

Do mniej znanych w Polsce przypraw stosowanych w kuchni japońskiej należą: mirin, karashi, shichimi oraz shiso. Wszystkie te dodatki są już dostępne w polskich sklepach specjalizujących się w sprzedaży żywności orientalnej. Mirin nazywany jest „słodką sake” (zawiera około 10-13% alkoholu). Używa się go głównie do gotowania, ale również jako jednego ze składników sosów i dressingów. Nadaje on potrawom delikatny, słodkawy smak. Dodany podczas smażenia pomaga uzyskać mięsu i rybom piękny kolor. Karashi przypomina w smaku ostrą, angielską musztardę. Najczęściej serwowane jest z rybną tempurą, gyōza (rodzaj pierożków) lub z potrawą oden (jednogarnkowe danie, serwowane głównie porą zimową). Shichimi to ostra w smaku mieszanka przypraw: pieprzu syczuańskiego, maku, ziarna sezamowego, imbiru, nori, shiso. Dodaje się ją do dań gotowanych w szczególności makaronów, mięs. Czasami przyprawa ta używana jest również do przygotowywania japońskich słodyczy. Shiso występuje w Japonii w dwóch odmianach. Jego właściwości dobrze oddaje polska nazwa – pachnotka. Charakterystyczną cechą tego zioła jest bowiem intensywny, orzeźwiający zapach. To właśnie tej roślinie zawdzięcza smak umeboshi – piklowana śliwka. Shiso jest również podawane z sashimi, dodaje się je do sosów, a także herbat.

Niestety żaden, nawet najbardziej obrazowo napisany tekst nie jest w stanie oddać zapachów i smaków. Entuzjastom kuchni japońskiej pozostaje zatem polecić jedyny i najbardziej sprawdzony sposób poznawania przypraw – degustację.

Tekst ukazał się na Ugotuj.to.

Rolowanki

Kuchnie azjatyckie to nie tylko potrawy na bazie ryżu, ryb i mięsa. Wśród mnogości dań znajdziemy również całą gamę przeróżnych przekąsek, które trafią w gust nawet najbardziej wybrednych smakoszy. Do najpopularniejszych należą roladki, przypominające cienkie krokiety. Najbardziej znanym przykładem tego typu potraw dostępnym w Polsce są wietnamskie sajgonki.

Made in Wietnam

Małe, roladki o różnych nadzieniach jadane są w wielu krajach azjatyckich, ale chyba najwięcej tego typu potraw oferuje kuchnia wietnamska. W Polsce bez względu na składniki i sposób przygotowania dania te określane są jednym słowem pochodzącym od Ho Chi Minh – miasta na południu Wietnamu, które do 1976 roku nosiło nazwę Sajgon. W kuchni regionu występuje wiele odmian tej przekąski. Mamy cha gio (w północnym Wietnamie mówi się na nie nem ran) z nadzieniem z mięsa i grzybów, owinięte w papier ryżowy. Popularnymi składnikami są również owoce morza, w szczególności kraby oraz krewetki. Możemy je zrobić też z kiełkami, kurczakiem czy tofu. Cha gio smaży się na głębokim oleju, dzięki czemu są chrupkie i złociste. Najlepiej smakują tuż po przygotowaniu i nie za bardzo nadają się do dłuższego przechowywania. Natomiast goi cuon serwujemy na zimno. Składniki tej przekąski bardzo podobne są do cha gio, ale nie jest ona smażona na głębokim oleju, przez co papier ryżowy jest delikatniejszy w smaku i lekko przebija przez niego nadzienie ukryte w środku. Goi cuon maczamy w ostrym sosie z orzeszkami ziemnymi.

Jajecznie

Na Wietnamie nie kończy się popularność tej przekąski. W Chinach możemy spróbować chunjuan przypominających goi cuon, jak również zasmakować w danjuan – krokiecikach zawiniętych w naleśnik z jajka, szczególnie popularnych w kuchni kantońskiej. W środku przekąski możemy znaleźć mięso, warzywa, a czasami nawet makaron. Z dodatkiem jajka przygotowuje się również lumpia – przystawkę popularną w Indonezji i na Filipinach. Potrawa ta została zainspirowana kuchnią chińską. Może być podawana na świeżo, jak również smażona na głębokim oleju. Lumpia występuje w różnych wariantach smakowych. Mamy przekąski warzywne, mięsne, a nawet owocowe, np. z dodatkiem banana. Małe krokieciki o różnych smakach, zarówno te smażone na głębokim oleju, jak i świeże pojawiają się też w menu mieszkańców Tajlandii, Kambodży czy Tajwanu. W zależności od miejsca pochodzenia ich przepisy zawsze są wzbogacane o lokalne produkty.

Goi cuon (Wietnam)

Składniki:

25 g makaronu ryżowego
100 g sałaty
1 ogórek
1 marchewka
50 g kiełków fasoli
200 g krewetek
papier ryżowy
kilka liści mięty

Ugotować krewetki oraz makaron ryżowy, który należy pokroić na krótkie 2-3 centymetrowe kawałki. Na płaskiej powierzchni rozłożyć arkusze papieru ryżowego, nałożyć na nie makaron, krewetki, cienko pokrojony ogórek, marchewkę, sałatę, liście mięty oraz kiełki i zawinąć tak, by powstały cienkie krokieciki. Podawać z ostrym sosem z orzeszkami ziemnymi.

Por pia tord (Tajlandia)

Składniki:

100 g makaronu ryżowego
20 g grzybów mung
150 g mielonej wieprzowiny
100 g krewetek
20 g kapusty
2 ząbki czosnku
1 łyżka korzenia kolendry
½ łyżki chilli
15 arkuszy papieru ryżowego
250 ml oleju do smażenia

Ugotować makaron ryżowy i pokroić na krótkie 2-3 centymetrowe kawałki. W moździerzu rozetrzeć czosnek z korzeniem kolendry. Mięso mielone, krewetki i zioła utarte w moździerzu wrzucić na patelnię i przesmażyć, po czym wymieszać z makaronem. Na płaskiej powierzchni rozłożyć arkusze papieru ryżowego, nałożyć nadzienie na środek i zawinąć tak, by powstały cienkie krokieciki. Następnie rozgrzewamy olej i smażymy każdą roladkę przez około 4-5 minut tak, by nabrała złocistego koloru. Po smażeniu osączamy i serwujemy. Por pia tord podajemy ze świeżymi warzywami.

Tekst ukazał się na Ugotuj.to.

Japońska zielona herbata

Wymieniając różne produkty, z jakich słynie Japonia, nie można nie wspomnieć o zielonej herbacie. Europejczykom roślina ta przywodzi na myśl pełne skupienia spotkania herbaciane odbywające się w skromnych, surowych pawilonach. Napój z liści herbacianych to tylko jedno z wielu zastosowań rośliny o wdzięcznej łacińskiej nazwie Camellia sinensis. Herbata nie jest wprawdzie produktem „made in Japan”, ale mimo to wywarła znaczący wpływ na kształtowanie się kultury i sztuki kulinarnej w Kraju Kwitnącej Wiśni.

Kontynentalny rodowód

Wszystko zaczęło się na północnym terytorium Birmy oraz w chińskich prowincjach Junnan i Syczuan, skąd wywodzą się pierwsze krzewy herbaciane. Najstarsze podania mówią, że Chińczycy znali herbatę już około trzytysięcznego roku przed naszą erą. Początkowo niezwykła roślina traktowana była jako lekarstwo, w szczególności jako remedium na apatie i niestrawność. W Japonii pojawiła się znacznie później, bo dopiero około szóstego wieku naszej ery, kiedy to przywieźli ją ze sobą mnisi buddyjscy. Uważano bowiem, iż napój z liści tej magicznej rośliny rozjaśnia umysł oraz pomaga odpędzić zmęczenie podczas medytacji. Jedną z osób, która przyczyniła się do rozpropagowania herbaty w Japonii, był mistrz zen Eisai. To właśnie on pod koniec dwunastego wieku sprowadził do Kioto ziarna krzewów herbacianych i rozsławił ten orientalny napój. Z czasem herbata przestała być tylko remedium na wszelkie dolegliwości. Stała się popularna również wśród arystokracji, wojowników, a nawet kupców.

Na co dzień i od święta

Ceremonia herbaciana (po japońsku sadō lub chanoyu), która tak bardzo fascynuje Europejczyków nie jest w kulturze japońskiej traktowana jako zagadnienie stricte kulinarne. W dużej mierze to również kategoria estetyczna, rodzaj filozofii oraz sposób na życie. To spotkanie gościa z gospodarzem, moment wyciszenia i refleksji. Aby móc przygotowywać w ten sposób herbatę potrzeba lat praktyki. Podczas chakai (spotkań herbacianych) każdy najdrobniejszy ruch czy gest ma znaczenie, a naczynia oraz sprzęty z góry ustalone miejsce. Podczas chanoyu pije się sproszkowaną zieloną herbatę, która nosi nazwę matcha. Jest ona przygotowywana z najmłodszych, najlepszych listków herbaty, co znacząco wpływa na jej cenę. Na co dzień Japończycy pijają inne gatunki herbat. Wśród nich króluje sencha. Dobra jakościowo herbata o aromatycznym smaku i przyjemnym słomkowym kolorze. Zaparza się ją w czajniczkach, po czym rozlewa do czarek lub kubeczków. Sencha ma bardziej wyrazisty smak niż chińskie zielone herbaty, stąd też zyskała sobie dużą popularność poza Japonią. Światowa moda na zieloną herbatę zrodziła się po publikacjach naukowych, opisujących jej niezwykłe właściwości zdrowotne. Napar herbaciany orzeźwia i lekko pobudza. Reguluje procesy trawienne, działa również bakteriobójczo. Pozytywnie wpływa na układ nerwowy, oddechowy i naczyniowy – regulując krążenie. Dzięki zawartości fluoru pomaga w zapobieganiu próchnicy. Poza tym dobroczynnie działa na urodę. Dzięki dużej ilości przeciwutleniaczy pozwala dłużej zachować młodość. Należy również dodać, że w porównaniu do wielu leków ten ma dodatkowo przyjemny smak i aromatyczny zapach.

Instrukcja obsługi

Zieloną herbatę trzeba jednak umieć odpowiednio przygotować. Każda jej odmiana wymaga bowiem innego sposobu podania. Gyokuro – najdroższa i najlepsza jakościowo japońska zielona herbata o bogatym smaku zalewana jest wodą o temperaturze 50-60 stopni. Innych zabiegów wymaga genmaicha (herbata z dodatkiem ziaren prażonego ryżu). Ją zaparzamy w wodzie o temperaturze 80-85 stopni. Sencha wymaga temperatury około 80 stopni. Natomiast hōjicha (skomponowana z palonych liści herbaty o nazwie bancha oraz łodyg) najlepiej smakuje przyrządzona w temperaturze 90-100 stopni. Aby wydobyć wszystko, co najlepsze z każdej z herbat, dobrze jest stosować się do wskazówek zawartych na opakowaniu. Obecnie szerokie zastosowanie znalazła również matcha. Podaje się ją jako składnik koktajli (w szczególności mlecznych). Dodaje do słodyczy w stylu europejskim oraz tradycyjnych japońskich deserów. Sproszkowana zielona herbata poza walorami smakowymi zapewnia podawanym potrawom przyjemny, pistacjowy kolor.

Matcha na zimno

1 łyżeczka herbaty matcha
200 ml zimnego mleka
kostki lodu

Herbatę matcha rozpuszczamy w mleku. Aby mieszanina miała jednorodną formę (bez grudek), najlepiej przygotować ją w blenderze lub przy pomocy mieszadła elektrycznego. Kiedy napój jest gotowy, dodajemy kostki lodu.

Tekst ukazał się na Ugotuj.to.

Babeczka, muffin, cupcake

Mody kulinarne zmieniają się w różnym tempie. Jedne trwają tak krótko, że mało kto o nich słyszy, inne przewijają się przez stoły latami. Kilka lat temu, wraz z pojawieniem się kawiarni sieciowych zawitały do polski muffinki – babeczki z dodatkami (orzechy, daktyle, kawałki czekolady, owoce) pieczone w papilotkach. Dziś popularne są cupcakes czyli muffiny przybrane lukrem, kremem i innymi dodatkami. Ozdobne, kolorowe, pachnące są świetne na każdą okazję. Przygotowałam przepis na bazowe muffinki oraz przepis na waniliową bitą śmietanę (tradycyjny lukier do cupcakes na bazie masła i cukru pudru jest dla mnie trochę za ciężki).

Przepis na muffinki:

300 g mąki
100 g cukru
130 g masła
250 ml mleka
1 jajko
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka soli

Masło ucieramy z cukrem. Gdy jest puszyste dodajemy jajko oraz mleko. Na sam koniec wsypujemy mąkę oraz proszek do pieczenia. Bardzo ważne jest, by wszystko szybko wymieszać, w przeciwnym razie zrobi się zakalec. Ciasto rozlewamy do foremek i pieczemy w temperaturze 200 stopni przez 20-25 minut. Po upieczeniu zostawiamy do ostygnięcia.

Waniliowa bita śmietana

100 ml śmietany kremówki 30% lub 36%
40 g cukru
2 łyżeczki ekstraktu waniliowego

Do naczynia wlewamy śmietanę, ekstrakt waniliowy oraz wsypujemy cukier. Całość ubijamy. Kiedy bita śmietana jest gotowa, nakładamy ją przy pomocy szprycy lub rękawa cukierniczego na ostudzone muffinki. Jeśli nie mamy żadnego z tych sprzętów możemy wykorzystać torebkę plastikową. Wystarczy obciąć róg. Na koniec ozdabiamy nasz cupcake’i wiórkami białej i mlecznej czekolady.

Cupcake, fot. Hanami®

Fiesta Mexicana

Kuchnia meksykańska jest kolorowa, aromatyczna i ostra. Bazuje przede wszystkim na daniach z dodatkiem kukurydzy oraz fasoli w różnych formach. Nie brak w niej również świeżych warzyw: cebuli, awokado, pomidorów i przypraw: chilli, papryczek jalapeño, czosnku, cynamonu czy oregano. Ta współczesna jest owocem przenikania się indiańskich receptur z nawykami kulinarnymi przywiezionymi przez przybyszów z Europy. W połączeniu z kuchnią amerykańską dała życie Tex-Mex – kuchni regionalnej dziś popularnej na całym świecie, a powstałej w stanach Teksas, Arizona, Nowy Meksyk oraz Kolorado. Dziś proponuję przepis kuchni fusion w stylu meksykańskim. W menu jest kurczak z oregano, gotowana fasola i guacamole. Ten ostatni element posiłku znany był już za czasów Azteków.

Składniki:

duża pierś kurczaka
100 g fasoli Bayo
1 cebula
2 łyżki soli
2 łyżki oregano

Guacamole

1 dojrzałe awokado
2-3 pomidory
1 cebula
klika kropel soku z cytryny
sól
pieprz
tabasco

Fasolę gotujemy z posiekaną w kostkę cebulą i łyżką soli, aż zrobi się miękka (należy jednak uważać aby jej nie rozgotować). Kurczaka kroimy w długie paski i smażymy na patelni. Na sam koniec smażenia dodajemy sól oraz oregano. W międzyczasie przygotowujemy guacamole. Do blendera wrzucamy awokado, pomidory (bez skórki), cebulę i przyprawy, po czym miksujemy na gładką pastę. Sok z cytryny spowoduje, że nasze guacamole nie ściemnieje.

Kurczak z oregano, gotowana fasola i guacamole, fot. Hanami®