Curry mania

Subkontynent indyjski to jedno z ciekawszych miejsc na kulinarnym atlasie świata. Ponad miliard ludzi mieszkających w dwudziestu ośmiu stanach, sześciu terytoriach związkowych i mieście stołecznym Delhi. Różne wyznania, różne pochodzenie i przeróżne podejście do kultury żywieniowej. Bhārat przyciąga malowniczymi krajobrazami, ogromem zabytków oraz bogactwem zapachów i smaków.

Kiedy amatorzy dobrego jedzenia mówią Indie, automatycznie nasuwa im się na myśl wyraz curry. Słowo klucz, którego używa się do określenia sypkiej przyprawy, ostrej pasty, a także całej gamy potraw. Czasem obcokrajowcy nieco pogardliwie nazywają tak każde danie kuchni indyjskiej. Samo słowo curry pochodzi od tamilskiego wyrazu kari oznaczającego sos podawany do ryżu lub warzywa w gęstym sosie.

Dzięki żeglarzowi Vasco da Gamie, który w 1498 roku dopłynął do zachodnich wybrzeży Indii, mieszkańcy Bhāratu zyskali nowe rynki zbytu zaś Europejczykom było dane zasmakować w oriencie. Kontakty handlowe nawiązali najpierw Portugalczycy, potem Holendrzy, na koniec zaś angielska Kompania Wschodnioindyjska. Pierwsze europejskie wzmianki o curry pochodzą z portugalskiej książki kucharskiej z początku XVI wieku. W Wielkiej Brytanii curry zaistniało półtorej wieku później dzięki Hannah Glasse, autorce Art of Cookery (Sztuka kulinarna), gdzie zostało opisane jako potrawa, w skład której wchodzą przede wszystkim: kurczak, kurkuma oraz imbir.

Międzynarodową sławę kari zawdzięcza głównie Brytyjczykom. Początkowo wyspiarze nie byli specjalnie zainteresowani lokalnymi specjałami. Sytuacja zaczęła zmieniać się na początku XIX wieku i bardzo znacznie w okresie kolonializmu imperialnego. Anglicy mieszkający w Indiach jadali curry na co dzień, co więcej podawano je nawet w stołówkach żołnierskich, nie mogło go również zabraknąć na oficjalnych imprezach. Ten typ potrawy przypadł do gustu również koronowanym głowom. W curry gustowali: królowa Wiktoria oraz król Jerzy V.

Koniec XIX i początek XX wieku to okres wzajemnego wpływania na siebie kultury brytyjskiej i indyjskiej, również w kwestiach kulinarnych. Na Wyspach Brytyjskich, ze względu na dużą liczbę imigrantów z Indii, można obecnie zasmakować przeróżnych odmian curry, a danie to zostało włączone w poczet tradycyjnych potraw brytyjskich. Jak widać sukces ma wielu ojców. Co więcej, Brytyjczycy rozsławili indyjską mieszankę przypraw również poza Europą, w szczególności chodzi tu o Japonię. To dzięki nim w jadłospisie mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni pojawiła się potrawa kāre raisu czyli „ryż z curry”. Kāre raisu to rodzaj gulaszu z mięsem wołowym, ziemniakami, cebulą oraz marchwią, całość podana z białym ryżem. Potrawę tę jemy wyjątkowo nie pałeczkami a łyżką. Mówi się, że kuchnia japońska słynie z eleganckiego, wyrafinowanego sposobu podawania jedzenia, kāre raisu będzie w takim razie jednym z wyjątków od tej reguły. Jest to bowiem danie, które smakuje o niebo lepiej niż wygląda. Japonia, Indie czy Wielka Brytania to nie jedyne kraje, w których zadomowiło się curry. Ten typ potraw podaje się również w Chinach, Indonezji i przede wszystkim w Tajlandii, gdzie określa się je słowem geng.

A oto i przepisy na na curry z różnych stron świata. Życzę smacznego!

Curry z kurczakiem (Indie)

Składniki:

400 g piersi z kurczaka
150 g cebuli
2 ząbki czosnku
1 zielone chilli
40 ml oliwy
3 łyżki stołowe purée pomidorowego
30 ml śmietany
czerwona pasta curry

Cebulę i pierś kurczaka pokroić w kostkę, wrzucić na patelnię z rozgrzaną oliwą. Po chwili dorzucić czosnek oraz drobno posiekane chilli. Całość smażyć przez 10-12 minut. Następnie dodać 2 łyżki czerwonej pasty z curry oraz śmietanę. Ponownie przesmażyć przez około 5 minut. Na sam koniec sos wzbogacić purée pomidorowym. Podawać z białym ryżem.

Kāre raisu – ryż z curry (Japonia)

Składniki:

500 g wołowiny
400 g cebuli
300 g ziemniaków
200 g marchewki
2 łyżki oleju lub masła
1300 ml wody
japońskie kostki curry do przygotowania sosu (dostępne w sklepach z żywnością orientalną)

Mięso i warzywa pokroić w kostkę. W garnku rozpuścić masło (lub wlać oliwę) warzywa i mięso podsmażyć. Dolać 1300 ml wody. Kiedy wywar zawrze, zmniejszyć ogień i gotować przez około 15 minut. Następnie dodać kostki curry i ponownie podgotować na wolnym ogniu przez 10 minut, mieszając od czasu do czasu. Podawać z białym ryżem.

Tekst ukazał się na Ugotuj.to.

Japońskie słodycze mamegashi

Jeszcze kilka lat temu mało kto by przypuszczał, że w Polsce zadomowią się egzotyczne specjały z Kraju Kwitnącej Wiśni. Dziś klienci zamawiający sushi czy sashimi nie dziwią już nikogo. Co więcej, Polacy przestają ograniczać się do tych dwóch dobrze znanych potraw, lecz powoli zaczynają odkrywać bogactwo kuchni japońskiej.

Zupa miso czy serek sojowy tōfu coraz częściej goszczą na naszych stołach. Zapraszamy znajomych na przygotowane własnoręcznie sushi i lampkę nalewki śliwkowej umeshu. Z ciekawości zaczynamy również próbować wagashi, czyli tradycyjnych japońskich słodyczy.

Świat japońskich słodyczy jest bardzo niezwykły i zróżnicowany. Każdy region może poszczycić się specjałem, którego nie można spróbować w innej części Japonii. Przysmaki z Kraju Kwitnącej Wiśni odbiegają od naszych wyobrażeń o łakociach. Zdecydowana większość z nich nie przypomina w smaku czekolady, chałwy czy ciasta. Możemy natomiast odnaleźć w Japonii aromatyczne krakersy pachnące krewetkami, posypane glonami pociętymi w wąskie paski, przepiękne ciastka nadziewane słodką pastą z fasoli czy mamegashi – ziarna roślin strączkowych podawane na różne sposoby.

Z tej bogatej gamy japońskich słodyczy obcokrajowcom najbardziej smakują krakersy ryżowe i mamegashi. Popularność tych drugich może wynikać z tego, że początkowo ziarna roślin strączkowych mylone były z lubianymi w Europie orzeszkami.

Historia mamegashi sięga zamierzchłych czasów. Soja i fasola azuki znane są mieszkańcom Archipelagu Wysp Japońskich już od około dwóch tysięcy lat. Jednak dopiero od VIII wieku n.e. zaczęto przygotowywać z nich słodycze. W dużej mierze przyczynili się do tego Chińczycy, od których mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni zapożyczyli wiele przepisów na łakocie. Najwięcej znanych do dnia dzisiejszego typów mamegashi powstało jednak dopiero po 1600 roku, kiedy to Japończycy zaczęli sprowadzać na większą skalę cukier i uprawiać trzcinę cukrową na wyspie Okinawa.

Do przygotowywania tych słodyczy używa się ziaren różnych roślin strączkowych: soi, fasoli azuki, bobu, grochu a od kilkudziesięciu lat nawet orzechów. Mamegashi najczęściej mają postać ziarenek obtoczonych w posypce lub ukrytych w chrupiącej skorupce. Gotowane, smażone czy kandyzowane „fasole” mogą mieć różne smaki w zależności od tego, jakie składniki zostaną użyte w końcowym etapie przyrządzania. Mamy, zatem kolorowe ziarna pokryte słodkim lukrem lub karmelem. Orzeszki ziemne prażone a następnie przesmażane na maśle z dodatkiem przypraw. Soję w chrupiących skorupkach o smaku krewetki, kałamarnicy, ryb oraz groszek obtoczony w wasabi (w Polsce potocznie nazywane „japońskim chrzanem”).

Najpopularniejsze mamegashi pochodzą z Kioto i noszą nazwę goshiki mame, czyli „pięciokolorowe fasole”. Zestawienie to jest nawiązaniem do chińskiej zasady pięciu przemian, gdzie każdy kolor odpowiada jednemu z elementów tworzących świat. Ziarna zielone symbolizują drzewo, czerwone – ogień, białe – metal, żółte – ziemię, zaś czarne – wodę. Powszechnie uważa się, że te pięciokolorowe słodycze przynoszą szczęście, dlatego też często ofiaruje się je nowożeńcom.

Mamegashi dostępne są również w Polsce. Te słone, ostre i o smaku ryb czy owoców morza idealnie pasują do piwa.

Tekst ukazał się na Ugotuj.to.