Brama Kluskowa we Wrocławiu

Na Ostrowie Tumskim we Wrocławiu jest kościół św. Idziego (uznawany za najstarszy zachowany budynek we Wrocławiu). Arkada z cegieł łączy świątynię z kapitułą tworząc Bramę Kluskową. Ową bramę zdobi nieforemna, śmieszna kula, którą raczej nie wygląda, jak dobrze zaplanowany detal architektoniczny. Z kulistym obiektem związana jest pewna legenda opowiadająca o miłości do żony, zamiłowaniu do domowej kuchni oraz nieposkromionym apetycie.

Dawno, dawno temu w pobliskim Dąbiu mieszkał chłop, któremu zmarła ukochana żona. Poczciwa kobiet była mądra, dobra, piękna, a także znana z talentów kulinarnych. Przygotowywała najsmaczniejsze i najdelikatniejsze kluski śląskie w całej okolicy. Po jej przedwczesnej śmierci mężczyzna wybrał się pomodlić do Wrocławia. Zmęczony przycupnął przy kościele św. Idziego i przysnął. Tego dnia miał przedziwny sen. Objawiły mu się zastępy niebieskie, a w nich same uśmiechnięte duszyczki. Wszystkie duchy zjawy były rozradowane poza jego ukochaną żoną. Ogromy smutek oraz lamenty męża nie pozwoliły jej bowiem zaznać spokoju po śmierci. Żona pouczyła męża, nakazała porzucić smutki, a na pocieszenie zostawiła mu magiczny garnek z kluskami śląskimi. Chłop musiał jednak pamiętać o zostawianiu jednej kluski na noc, inaczej garnek nie wypełniłby się ponownie smakołykami. Wystraszony chłop ocknął się zlany potem. Ku zdziwieniu zobaczył przed sobą naczynie. Kuszący zapach oraz  głód zamroczyły go tak bardzo, że zapomniał o tym, co powiedziała mu żona. Gdy złapał ostatnią kluskę, ta zmieniła się w kamień, uniosła w górę i przywarła do bramy, zaś garnek już zawsze pozostał pusty.Brama Kluskowa, Fot. Hanami®

Śniadanie we Wrocławiu

Ostatnio miałam dłuższy wyjazd służbowy do Wrocławia, połączony ze spotkaniem o japońskich słodyczach (dziękuję wszystkim przybyłym za miły wieczór!) Niestety, nie było zbyt dużo czasu, aby pochodzić po mieście i stołować się w lokalnych restauracjach. W biegu wpadłam na wystawę Rodzina Brueghlów, arcydzieła malarstwa flamandzkiego, a w dniu samego odjazdu zjadłam śniadanie w modnej, jak mniemam po ilości ludzi, kawiarni Central Cafe (ul. św. Antoniego 10). Można tam oczywiście wypić kawę, przekąsić słodką bułkę, quiche, bajgla czy amerykańskie naleśniki. Miałam okazję spróbować bajgli i pancakes z owocami oraz masłem. Jedzenie było dobre, podane szybko.

Śniadanie we Wrocławiu, Fot. Hanami®

Śniadanie we Wrocławiu, Fot. Hanami®

Food Blogger Fest III – krótka relacja

Wczoraj odbyła się już trzecia edycja Food Blogger Fest – konferencji dla blogerów kulinarnych. W programie były warsztaty oraz liczne prelekcje na tematy kulinarne oraz te związane z prowadzeniem bloga. O trendach kulinarnych opowiedział Grzesiek Łapanowski, o ziołach i roślinach jadalnych Klaudyna Hebda, o food designie Katarzyna Gliszczyńska, a o pracy krytyka kulinarnego Maciej Nowak. Moja prelekcja o wizualnej prezentacji jedzenia w Japonii na podstawie słodyczy również wpisała się w część kulinarną. Niestety, panele trwały tylko po 25 minut, więc jedynie prześlizgnęłam się po temacie, pokazując kilka zdjęć prezentujących oprawę stołu, aranżację potraw na talerzu czy różne japońskie słodycze.

W części związanej z prowadzeniem bloga Grzegorz Chruścielewski opowiedział o tym jak korzystać z Google i SEO, Małgorzata Walendziewska Senior Project Manager w Glossy Sociall, mówiła o łączeniu bloga z innymi platformami np. FB czy Twitterem, a Michał Pietniczka o blogach na wideo. Tak, jak w zeszłym rok,u dużym zainteresowaniem cieszył się panel o przepisach prawnych przygotowany przez Łukasza Węgrzyna.

Food Blogger Fest to nie tylko panele, czy warsztaty. To przede wszystkim spotkania się ze znajomymi z różnych zakątków Polski i  możliwość poznania nowych osób, których pasją jest kuchnia. Organizatorzy zadbali nie tylko o strawę dla ducha, ale także o coś dla ciała. Lunch, zgodnie z  najnowszymi trendami smakowymi, przygotowała grupa blogerów pod okiem Grześka Łapanowskiego. Na wszystkich czekały również słodycze i torciki firmy E. Wedel, kawa Mokate oraz zestawy przypraw Kamis. Dziękuję wszystkim za wspólnie spędzony czas, bawiłam się świetnie i już czekam na następną edycję.

Torcik wedlowski z napisem Kuchniokracja, Fot. Hanami®

Torcik wedlowski z napisem Kuchniokracja

Food  Blogger Fest III - lunch, Fot. Hanami®

Food Blogger Fest III – lunch

Food  Blogger Fest III - lunch, Fot. Hanami®

Food Blogger Fest III – lunch

Sernik na zimno z musem z mango i spotkania o kuchni

Pogoda się popsuła (ale weekend ma być ładny), ciśnienie nie za wysokie. Jeszcze nie ma nawet astronomicznej jesieni, a ja już tęsknię za ciepłem i słońcem. Na poprawę humoru ostatnio objadałam się sernikiem na zimno z musem z mango, w uroczym, lekkim pomarańczowym kolorze.

Przy okazji serdecznie zapraszam na dwa spotkania. Pierwsze z nich już w najbliższą sobotę. W ramach Food Blogger Fest III będę mówiła o prezentacji wizualnej jedzenia w Japonii na podstawie słodyczy.  Spotkanie rozpocznie się o 15:30 (miejsce: Agora, ul. Czerska 8/10, Warszawa).

Drugie spotkanie odbędzie się w najbliższą środę (25.09.2013) o godzinie 18:00 we Wrocławiu, w Café Księgarnia Tajne Komplety, ul. Przejście Garncarskie 2. WSTĘP WOLNY! Tym razem będę opowiadała o łakociach z Kraju Kwitnącej Wiśni.

Sernik na zimno z musem z mango – przepis:

300 g sera do serników
250 g mascarpone
200 g śmietany kremówki 30%
350-400 g słodzonego musu z mango + 200-300 g musu do ozdoby sernika
50 g cukru (opcjonalnie, jeśli ktoś woli bardzo słodki sernik)
16-19 g żelatyny

Żelatynę wsypujemy do filiżanki i zalewamy odrobiną zimnej wody. Kremówkę podgrzewamy w rondelku po czym dodajemy do niej żelatynę. Dokładnie mieszamy, aż żelatyna się rozpuści. Do miski wrzucamy ser, mascarpone, mus z mango i dokładnie miksujemy. Na koniec dolewamy przestudzoną kremówkę z żelatyną i ponownie mieszamy. Masę przelewamy do tortownicy (moja miała średnicę 26 cm), po czym sernik wstawiamy na 2-3 godziny do lodówki. Przed podaniem ozdabiamy go musem z mango i świeżymi ziołami.

Sernik na zimno z musem z mango, Fot. Hanami®

Gdzie zjeść w Rzeszowie?

Ostatnio przy okazji spotkania o kuchni oraz XXIV Podkarpackich Spotkań z Komiksem pojechałam do Rzeszowa. Nie była to pierwsza wizyta, ale wcześniej zawsze przyjeżdżałam w sprawach zawodowych i nie miałam nawet okazji przejść się po mieście. Tym razem załapałam się na mały spacer oraz na testowanie lokalnych restauracji. O lokalach gastronomicznych raczej nie piszę na blogu, ale tym razem zrobiłam wyjątek. Miałam okazję spróbować jedzenia w dwóch restauracjach.

Pierwszym miejsce jakie odwiedziłam były Niebieskie migdały. Jest to kawiarnio-cukiernio-restauracja. Akurat w zeszłym tygodniu specjalnością były dania kuchni austriackiej. Zamówiłam zupę serową (austriacką), sałatkę m.in.: z rukolą, szynką parmeńską oraz oliwkami, a na deser tartę bananofee. Zupa była bardzo kremowa, delikatna z chrupiącymi grzankami. Sałatka smaczna ze świeżych składników. Podano jednak do niej bardzo ciężkie pieczywo, które moim zdaniem nie za bardzo pasowało. Miłym zwieńczeniem był słodki kawałek ciasta.

Następnego dnia stołowałam się zaś w qchni13, której nowym szefem kuchni jest Agnieszka Sulikowska-Radi – półfinalistka Master Chef. Tym razem zamówiłam domowy makaron z kurkami i kurczakiem w sosie śmietanowym, a mój towarzysz burgera. Muszę przyznać, że jedzenie było bardzo dobre. Dodatkowymi atutami miejsca są: szybka i sprawna obsługa oraz przyjemny wystrój lokalu. Niestety, nie miałam już czasu aby spróbować deseru, ale myślę, że nadrobię to następnym razem, kiedy będę w Rzeszowie.

Burger, qchnia13, Fot. Hanami®

Burger, qchnia13

Domowy makaron z kurkami i kurczakiem, qchnia13, Fot. Hanami®

Domowy makaron z kurkami i kurczakiem, qchnia13

Zupa serowa, Niebieskie migdały, Fot. Hanami®

Zupa serowa, Niebieskie migdały

Sałatka z rukolą, pomidorami, oliwkami i szynką parmeńską, Niebieskie migdały, Fot. Hanami®

Sałatka z rukolą, pomidorami, oliwkami i szynką parmeńską, Niebieskie migdały

Ballarini i warsztaty z Aleksandrem Baronem

Ballarini to włoska firma założona w 1889 roku i specjalizująca się głównie w produkcji naczyń pokrytych powłoką typu non–stick. Jej wyroby od kilku lat dostępne są  w Polsce, ale polski oddział powstał dopiero w 2012 roku.  Z okazji zadomowienia się marki miałam przyjemność uczestniczyć na początku września w spotkaniu prasowym w salonie wystawowym Miele połączonym z warsztatami prowadzonymi przez Aleksandra Barona

Po krótkiej prezentacji produktów uczestnicy mieli możliwości sprawdzenia patelni i garnków.  Nie chodziło jednak o sztampowe prezentacyjne testy, ale prawdziwe wspólne gotowanie dla kilkunastu osób. Podzielono nas na grupy i mieliśmy przygotować po dwa dania. Ja trafiłam do zespołu, który zajmował się zupą oraz przystawką. Gotowaliśmy z sezonowych, wyselekcjonowanych produktów pod okiem Aleksandra Barona, którego chyba nie trzeba przedstawiać 🙂 Bardzo lubię wspólne gotowanie. Dodatkowym ciekawym elementem był fakt, że przygotowywałam potrawy z osobami, których wcześniej nie znałam.  Nic jednak tak nie jednoczy ludzi, jak jedzenie, więc nie mogło być źle. Po ponad dwóch godzinach krzątaniny na stole pojawiły się różne smakowite dania, m.in.: zupa z borowików ze skwarkami, młodymi liśćmi chryzantemy oraz rokitnikiem (przepis już pojutrze), sałatka z brzoskwiń, dojrzewającego sera oraz musztardowca ze słodkim dressingiem na bazie soku z cytryny, pomarańczówki i lawendy, pachnąca przyprawami sałaka z bobem, pieczone mięso świni  rasy złotnickiej,  sałatka z pęczakiem, a na deser owoce przykryte kruszonką.

Spotkanie było bardzo udane, jedzenie przepyszne, a gotowanie pod okiem specjalisty wzbogacające wiedzę szczególnie w kwestiach technicznych.  Dziękuję wszystkim za wspólną zabawę oraz miłe towarzystwo. Z niektórymi osobami będę miała okazję spotkać się znowu już za tydzień podczas Food Blogger Fest, zaś w mojej kolekcji naczyń za sprawą konkursu pojawił się garnek z powłoką non–stick o wdzięcznej nazwie Pastapronta. Posiada on dziurkowaną przykrywkę, którą dociskamy przy pomocy ruchomych rączek. Garnek przetestowałam kilkakrotnie. Jest bardzo lekki, szybko się nagrzewa i łatwo się go myje. Niestety, tak jak inne produkty z powłokami  non–stick nie można mieszać w nim metalowymi naczyniami (co niestety mi się zdarza).

Mięso pieczone przekładane lawendą, mat. prasowe

Mięso pieczone przekładane lawendą, mat. prasowe

Wspólne gotowanie, mat. prasowe

Wspólne gotowanie, mat. prasowe

Owoce z kruszonką, mat. prasowe

Owoce z kruszonką, mat. prasowe

Patelnia granitowa, Ballarini, mat. prasowe

Patelnia granitowa, Ballarini, mat. prasowe

Pasta z bakłażana, czosnku i suszonych pomidorów

Pasty bakłażanowe można przygotować na wiele różnych sposobów, bowiem ich smak zmienia się w zależności od towarzyszących im składników. W zeszłym tygodniu zaprezentowałam przepis na świeże pachnące smarowidło z dodatkiem natki pietruszki (przepis znajduje się tu). Dziś coś dla amatorów kwaśnych smaków – pasta z suszonymi pomidorami.

Już 15 sierpnia rusza VII Ogólnopolski Festiwal Dobrego Smaku w Poznaniu. Ze swojej strony serdecznie zapraszam na niedzielę (18.08) na godzinę 14:00 do Museum Cafe w Muzeum Archeologicznym na spotkanie poświęcone japońskim słodyczom. Wstęp wolny. Do zobaczenia! Więcej o programie imprezy można znaleźć tutaj.

Pasta z bakłażana, czosnku i suszonych pomidorów – przepis:

1 duży bakłażan
2 ząbki czosnku
10-12 połówek suszonych pomidorów
5 łyżek oliwy z oliwek
sól, pieprz, oregano, bazylia

Bakłażana myjemy, osuszamy i obieramy ze skórki. Następnie kroimy go na 1,5 centymetrowe plasterki. Plastry układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Bakłażana pieczemy przez 30-40 minut w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni. Do miski wrzucamy upieczone kawałki bakłażana, suszone pomidory, zioła, sól, pieprz, oliwę z oliwek oraz czosnek. Całość przerabiamy blenderem na gładką masę. Podajemy jako pastę kanapkową albo dip do maczania krakersów.

Pasta z bakłażana, czosnku i suszonych pomidorów, Fot. Hanami®

Kakaowe bezy przekładane bitą śmietaną i czereśniami

Od dziecka bezy były dla mnie czymś magicznym. Małe, białe, chrupkie z ciągnącym się środkiem. Bez problemu mieściły się w małych rączkach. Dziś jestem w stanie złapać kilka bez jedną ręką, nie zmienia to jednak faktu, że nie straciły one swojego uroku. Ba, nawet zyskały całą masę zastosowań, o jakich mi się nie śniło, kiedy byłam małą dziewczynką. Dziś zapraszam na szybki deser bezowy z bitą śmietaną oraz dwa spotkania, jedno o kuchniach azjatyckich, a drugie o kuchni japońskiej.

Od kilku tygodni na Żoliborzu na Alei Wojska Polskiego odbywa się Targ Śniadaniowy, gdzie można pod gołym niebem zjeść dobre śniadanie, a także kupić różne produkty na wynos. Co tydzień jest on w innym klimacie. W najbliższą sobotę tematem przewodnim będzie Orient, a ja o 10:30 rozpocznę spotkanie o kuchniach azjatyckich.

Kuchnia azjatycka, 20.07. 2013, godz. 10:30, Targ Śniadaniowy, Aleja Wojska Polskiego, Warszawa.

Azja to ogromny kontynent, nic więc dziwnego, że kuchnia azjatycka jest bogata i różnorodna. Są kraje gdzie jada się bardzo ostro, ale i państwa o delikatnej kuchni. Jedne narody opierają swoją dietę na nabiale, inne przez wieki nie używały tego typu produktów.

Kolejną imprezą godną polecenia są Targi Książki Kulinarnej organizowane przez Qchnię Artystyczną, Martę Gessler i Zielony Jazdów w Zamku Ujazdowskim w Warszawie. Impreza potrwa od 19 do 21.07.2013 (w godzinach 10:00-20:00). Na miłośników wrażeń kulinarnych czekają spotkania i warsztaty (spotkania z dawną kuchnią polską, nowozelandzką, japońską; interaktywne rzeźby, wymiana książek, warsztaty dla dzieci, porady dietetyczne i wiele innych). Ja opowiem coś o walorach zdrowotnych kuchni Kraju Kwitnącej Wiśni.

Kuchnia japońska i zdrowie, 20.07.2013 godz. 17:30, Zamek Ujzadowski, ul. Jazdów 2, Warszawa.

O Japończykach mówi się często, że nie tyją, nie starzeją się i rzadko chorują. Wśród czynników, które mają na to wpływ, jest również dieta pełna potraw sezonowych, świeżych, przygotowanych w odpowiedni sposób. O japońskich produktach mających pozytywny wpływ na zdrowie, a także o tym, jak można je wykorzystać na co dzień opowie Magdalena Tomaszewska-Bolałek.

Kakaowe bezy przekładane bitą śmietaną i owocami – przepis:

bita śmietana
czereśnie
3 białka
150 g cukru
2 płaskie łyżki kakao

Ubijamy białka na sztywną pianę. Następnie powoli dodajemy cukier wymieszany z kakao i miksujemy przez kolejne 2-3 minuty. Blachę wykładamy papierem do pieczenia. Na papierze rysujemy koła o średnicy 7-8 centymetrów. Przy pomocy łyżki nakładamy masę na wyrysowane kształty. Bezy wstawiamy na 40-60 minut do piekarnika rozgrzanego do 150 stopni. Po upieczeniu uchylamy piekarnik i czekamy, aż bezy ostygną. Kiedy bez są gotowe układamy jedną bezę na talerzu, następnie nakładamy bitą śmietanę (najlepiej jak delikatnie spływa z bez) i czereśnie bez pestek. Całość przykrywamy drugą bezą, znowu nakładamy odrobinę bitej śmietany po czym ozdabiamy czereśniami i świeżymi liśćmi ziół.

Kakaowe bezy przekładane bitą śmietaną i czereśniami, Fot. Hanami®