Netfliksyzacja gastronomii

Dużo się mówi i pisze o wpływie pandemii na gastronomię. Branża szuka różnych sposobów aby przetrwać i przyciągnąć konsumentów, których wzorce zachowań zmieniają się ostatnio szczególnie dynamicznie. W ostatnich miesiącach liczba osób korzystających z usług restauracji i kawiarni spadła. Wpływ na to miał i chwilowy lockdown, a także późniejsze i obecne obostrzenia dotyczące dystansu oraz określonej liczby gości, jaka może przebywać w lokalu.

Rok temu w Finlandii

Od kilku lat prowadzę regularne badania dotyczące kultury kulinarnej i gastronomii w Finlandii. Podczas wyjazdów rozmawiam z producentami, restauratorami, szefami kuchni, a także dziennikarzami i specjalistami od turystyki. Wśród zeszłorocznych tematów szczególnie mocno zarysował się wpływ serwisów filmowych na gastronomię. Moi rozmówcy niejednokrotnie wspominali, że zmiany społeczne, jakie nastąpiły wraz z rozwojem sektora VOD, mocno dotknęły rynek restauracyjny. Osoby mieszkające samotnie czy pary coraz częściej zamiast spotkań ze znajomymi na mieście, zaczęły wybierać oglądanie ulubionych seriali. Przed małymi codziennymi maratonami jest zazwyczaj wizyta w markecie. Kilka piw lub lonkero (gotowych koktajli o niskiej zawartości alkoholu), potrawy do odgrzania w piekarniku czy mikrofali oraz dodatkowe przekąski: chipsy, ciastka czy lody. Ewentualnie budżetowe jedzenie na wynos. Wszystko to sprawia, że restauracjom coraz trudniej jest przyciągnąć klientów, zwłaszcza jeśli dodamy do tego wysokie ceny alkoholi serwowanych w lokalach gastronomicznych (jest to związane z podatkami i polityką alkoholową). Część fińskich restauratorów uważa, że oglądanie seriali przyczynia się do spadku wizyt w restauracjach. Dodatkowo lokalom o wyższym standardzie i tym fine diningowym trudno jest konkurować w dostawie z pizzą.

Netfliksyzacja w Polsce?

Serwisy VOD odnotowały duży wzrost zainteresowania w pandemii i w dobie ostatnich wzrostów zachowań oraz prawdopodobnych obostrzeń związanych z wychodzeniem i poruszaniem się nie zapowiada się by ich pozycja spadła. Można się zatem spodziewać, że jedzenie pod seriale będzie się cieszyć popularnością. Zatem jeżeli trudno się z czymś walczy, trzeba się do tego przystosować. Może jednym ze sposobów, aby utrzymać lokal gastronomiczny przy życiu będzie przygotowanie oferty pod amatorów seriali. Jedzenie tematyczne np. szwedzkie dla miłośników skandynawskich seriali kryminalnych, czy potrawy stylizowane na średniowieczne dla amatorów fantastyki. Warto też będzie zwrócić uwagę na sposób serwowania. Siedząc przed telewizorem przydadzą się potrawy, które można zjeść nie brudząc siebie i kanapy. Można też pokusić się o ofertę premium z dobrze dobranymi alkoholami w dostawie. Jedzenie przed telewizorem nie musi być ograniczone do pizzy, frytek czy burgera. Dużo w tej kwestii zależy od kreatywności restauracji.

A co dalej…

Rozwijanie oferty pod seriale, to jedna kwestia. Jednocześnie warto pamiętać o tym, by przypominać gościom, dlaczego warto chodzić do restauracji i nie zaniedbywać propagowania kultury biesiadowania. Po kolejnych tygodniach ograniczeń może się okazać, że wiele osób stwierdzi, że woli dostawy do domu od spożywania posiłków na mieście, co może okazać się kolejnym trudnym sprawdzianem dla branży gastronomicznej.

Słowenia od kuchni

Kuchnia słoweńska jest bardzo zróżnicowana. Bez względu na region możemy delektować się bogatą gamą wytrawnych i słodkich wypieków oraz innych lokalnych specjałów. Podczas mojej ostatniej podróży odwiedziłam różne lokale gastronomiczne. Każdy z nich wyróżniał się na też na swój sposób i każdy prezentował inne oblicze słoweńskiej kultury kulinarnej.

W miasteczko Radovljica mieści się restauracja i pensjonat Vila Podvin. Szef kuchni Uroš Štefelin serwuje w niej lokalną kuchnię w nowoczesnym wydaniu. Zjemy tam między innymi: pyszną rybę marynowaną w wosku pszczelim, kremową polentę podaną w skorupce jajka, obłędnego kapłona czy tepke – lokalną odmianę gruszki podaną na wiele sposobów. Miejsce prowadzone jest przez ludzi z pasją, którzy o jedzeniu mogą opowiadać godzinami. Nad Lublaną góruje zamek, a w nim, w wieży strzelniczej mieści się restauracja Strelec (coś dla miłośników łucznictwa 🙂 ) Igor Jagodic (szef roku 2019 według pierwszej słoweńskiej edycji przewodnika Gault&Millau) wykorzystuje w swoich daniach słoweńskie produkty oraz reinterpretuje tradycyjną kuchnię. W menu zimowym jest tatar, lekka aromatyczna zupa z topinamburem czy cudowne policzki wołowe. Warto tam też spróbować lekkich i pełnych finezji deserów. Na Starym Mieście w Lublanie znajdziemy restaurację Atelje. Jorg Zupan – jej szef kuchni – mówi, że gotuje tak, jak chce. W menu zimowym były słoweńskie produkty, odwołania do tradycyjnej kuchni i trochę japońskich inspiracji. Na stole pojawił się pyszny wypiekany w restauracji chleb, tatar ze słoweńskiej wołowiny, kaczka z grzybami shiitake czy żelki owocowe zawieszone na gałązkach. Hiša Torkla to restauracja w rybackim miasteczku Izola. Sebastijan Kovačič specjalizuje się w grillowanym mięsie, ale też świetnie łączy kuchnię słoweńską z elementami kuchni zagranicznych. Można tu zjeść obłędne przystawki np. carpaccio z ośmiornicy czy tuńczyka na różne sposoby, ośmiornicę w sosie szafranowym, grillowane mięsa podawane z ziemniaczanym purée z truflami i autorską wersję deseru o nazwie gibanica. Nieopodal miasta Laško, w którym od 1852 roku waży się piwo działa również restauracja Pavus. Marko Pavčnik wykorzystywał w swojej kuchni dzikie rośliny jeszcze zanim było to modne. W zimowym menu nie zabrakło ryby czy mięsa jelenia. Danie z cebuli podanej na różne sposoby i deser pachnący lasem to pozycje obowiązkowe.

Restauracja Vila Podvin, Fot Hanami

Restauracja Vila Podvin

Restauracja Pavus, Fot. Hanami

Restauracja Pavus

Restauracja Atelje, Fot Hanami

Restauracja Atelje

Restauracja Hiša Torkla, Fot. Hanami

Restauracja Hiša Torkla

Restauracja Strelec, Fot. Hanami

Restauracja Strelec

Śledź w ,,Szubie’’ z restauracji Elixir by Dom Wódki

Długi weekend zbliża się dużymi krokami, a wraz z nim spotkania w gronie rodziny i znajomych. Jeśli chcecie zaskoczyć bliskich czymś wyjątkowym, to polecam śledzia w „szubie”. Przepis autorstwa Michała Szcześniaka – szefa kuchni Elixir by Dom Wódki.

Śledź w ,,Szubie’’ z restauracji Elixir by Dom Wódki – przepis:

500 g śledź filet
2 jabłka
70 g wędzony ser Oscypek
4 jajka
2 buraki ćwikłowe
100 g majonezu
1 cytryna
1 czerwona cebula
5 jaj przepiórczych
2 ogórki kiszone
1 pęczek szczypiorku
100 ml ocet jabłkowy
sól, cukier, pieprz

Śledzie odsączyć z oleju, zamarynować w skórce z cytryny i pokroić małe kawałki. Jajka ugotować na twardo, delikatnie zetrzeć na tarce przy pomocy dużych oczek. Nieobrane buraki upiec w foli aluminiowej, ostudzić, obrać, zmiksować na gładkie puree, doprawić octem jabłkowym, solą i pieprzem. Majonez wymieszać z sokiem z cytryny, doprawić solą i pieprzem. Cebulę pokroić w cienkie plastry i zamarynować w zalewie składającej się z octu, cukru oraz wody w proporcjach 1/1/2 przez minimum 2 godziny. Ogórka kiszonego pokroić wzdłuż i zwinąć rulon. Mus z buraka rozsmarowujemy na dnie naczynia a następnie wszystkie starte składniki, w kolejności: obrane jabłko, wędzony ser Oscypek, jajko. Na wymienione powyżej składniki nakładamy majonez cytrynowy, a następnie śledzia. Jako dekorację oraz dopełnienie smaku wykorzystujemy świeży szczypior, jajka przepiórcze, wcześniej zamarynowane plastry cebuli oraz ruloniki z ogórków kiszonych.

Śledź w ,,Szubie’’ z restauracji Elixir by Dom Wódki, Fot. Hanami

Fine Dining Week – restauracja Venti-Tre

Między 25 sierpnia a 3 września 2017 roku odbędzie się w Warszawie trzecia edycja Fine Dining Week. Jeszcze można rezerwować miejsca na stronie www.FineDiningWeek.pl. Jeśli się jeszcze zastanawiacie, czy wziąć udział w festiwalu to może moja recenzja ułatwi Wam tę decyzję.

Wczoraj miałam okazję odwiedzić Venti-Tre. Ładna pogoda i dobre jedzenie, czego można chcieć więcej przed początkiem weekendu. Festiwalowe menu bazowało na klasycznych, wręcz ikonicznych składnikach, ale zostały one zgrabnie dobrane i zestawione. Dania prezentowały się dobrze, ciekawym zabiegiem natury estetycznej było przełamanie białych naczyń zielonym talerzem. Porcje zostały odpowiednio zrównoważone. Smakiem przewodnim menu degustacyjnego była słodycz. Wśród potraw znalazły się: filet z królika z naleśnikiem z szałwią, marynowanymi kurkami, boczkiem i zieloną fasolą; mazurska ryba, chutney z pomidorów z sałatką z pietruszki, kuskusu i soczewicą; zupa z zielonego groszku z roladką z homarem, pieczonym mango i oliwą z chili; pierś z gęsi z paloną kaszą i sosem wiśniowym oraz sorbet cytrynowy z musem z brzoskwini, serem mascarpone, miodowo-słonym karmelem i sosem z yuzu.

Degustacja zaczęła się od najdelikatniejszego dania, a skończyła przyjemnie słodkim deserem ze słoną nutą. Najlepiej ze wszystkich potraw wypadła zupa, inspirowana kuchnią tajską, w której homar zawinięty w chrupiącą, lekką roladkę podkreślony został słodkim, aromatycznym mango i kremem z zielonego groszku. Nie mniej dobra była gęś, z przyjemnie podpieczoną skórką. Podano do niej fenomenalną kaszę gryczaną wymieszaną z bardzo drobno posiekanymi warzywami (wielkości ziaren kaszy). Zwieńczeniem posiłku był deser o różnych fakturach i teksturach. W każdym daniu konsekwentnie przebijała się dominata smakowa. Dodatkowym plusem było samo miejsce z szybką i sprawną obsługą, w którym nie było czuć napiętej atmosfery, często kojarzonej niesłusznie z fine dining. Myślę, że Venti-Tre to dobre miejsce, aby rozpocząć swoją przygodę z kuchnią na wyższym poziomie, ja na pewno wrócę spróbować innych dań z regularnego menu.

Filet z królika z naleśnikiem z szałwią, marynowanymi kurkami, boczkiem i zieloną fasolą

Filet z królika z naleśnikiem z szałwią, marynowanymi kurkami, boczkiem i zieloną fasolą

Mazurska ryba, chutney z pomidorów z sałatką z pietruszki, kuskusu i soczewicą

Mazurska ryba, chutney z pomidorów z sałatką z pietruszki, kuskusu i soczewicą

Zupa z zielonego groszku z roladką z homarem, pieczonym mango i oliwą z chili

Zupa z zielonego groszku z roladką z homarem, pieczonym mango i oliwą z chili

 Pierś z gęsi z paloną kaszą i sosem wiśniowym

Pierś z gęsi z paloną kaszą i sosem wiśniowym

Sorbet cytrynowy z musem z brzoskwini, serem mascarpone, miodowo-słonym karmelem i sosem z yuzu

Sorbet cytrynowy z musem z brzoskwini, serem mascarpone, miodowo-słonym karmelem i sosem z yuzu

La Marea restauracja peruwiańska

Jakiś czas temu pisałam o kuchni peruwiańskiej, a także o tym, że nie ma chyba w Polsce miejsca, gdzie można jej spróbować. Jeśli mielibyście ochotę na kulinarną podróż do kraju Inków, wystarczy teraz zajrzeć do La Marea restauracji peruwiańskiej w Sopocie. Dania przygotowuje Nick Silva – szef kuchni z Limy.

Lokal jest urządzony klasycznie, klimatu nadają mu peruwiańskie akcenty. Miałam okazję spróbować trzech przystawek i ciasta. Dania podane zostały szybko i sprawnie. Jedzenie było świeże, a jedyna rzecz, która pozostawiała niedosyt był sposób podania. Polecam przepyszną zimną limonadę i świeże ceviche z ostrym, lekkim sosem. Wśród moich przystawek były jeszcze ziemniaki z krewetkami oraz sałatka warzywna z kurczakiem podana w awokado. Na deser było ciasto z kremem z owoców lukumy. Następnym razem jak będę w Trójmieście na pewno wpadnę na dania główne. Poniżej trzy zdjęcia potraw. Niestety, mój aparat w telefonie nie jest najlepszy, więc zdjęcia są trochę rozmazane.

Ziemniaki, krewetki, Fot. Hanami®

Ceviche, Fot. Hanami®

Ciasto z kremem z lukumy, Fot. Hanami®

Restauracyjne grzechy główne

Do restauracji można iść z kilku powodów: z głodu, nudy, chęci świętowania, a nawet łakomstwa. Teoretycznie idea jest taka, że bez konieczności samodzielnego gotowania, a co za tym idzie również zmywania możemy zjeść dobrze i adekwatnie do sytuacji. Niestety często okazuje się, że nie wszystko jest tak jak byśmy chcieli. Oto siedem grzechów głównych polskiej branży gastronomicznej.

1) Niedobre jedzenie – do restauracji, pizzeri, bistro czy innego lokalu serwującego jedzenie idzie się po to, aby jeść. Nie ma zatem nic gorszego niż okropna kuchnia. Niedogotowane, niedoprawione, niedbałe, nieświeże. Niestety takie kwiatki zdarzają się dość często. Ryba bez smaku, nadgniła sałata, pasta z pomidorów ze skórkami, ciasto z przed kilku dni. Tak jakby właściciele lokali bazowali tylko na przypadkowych klientach, no bo kto chciałby po czymś takim wracać.

2) Niechlujstwo – człowiek chce spędzić miłe popołudnie, a tu zamiast czystego przyjemnego lokalu zastaje brudne stoliki, niedomyte, wyszczerbione szklanki, prasę w nieładzie. Na szczęście ten grzech popełniany jest ostatnio co raz rzadziej.

3) Obsługa – lubię czytać recenzje różnych restauracji, jednym z częstszych tematów, jaki się w nich pojawia jest kwestia obsługi. Niemiła, za wolna, niegrzeczna, niemająca pojęcia, co serwuje klientom (moja ulubiona odpowiedź na pytanie „jakie wina państwo serwują?” – „Białe i czerwone”). To ważny czynnik decydujący o tym, czy wrócę do danej restauracji, ale mniej przeważający niż niedobre jedzenie oraz niechlujstwo.

4) Brak informacji – często zanim zdecyduję się na pójście do jakiejś restauracji zaglądam na jej stronę internetową. Do rzeczy, które mnie wyjątkowo zniechęcają należy brak aktualizacji (propozycja letniego menu, gdy na dworze leży pół metra śniegu), brak menu z cenami, a tym bardziej brak strony.

5) Smakowało? – co może dopsuć nastrój klientowi po nieudanym lub śrenioudanym posiłku? Tylko pytanie obsługi, czy jedzenie było dobre! Nie każdy jest bezpośredni i powie, że jest rozczarowany. Znam wiele osób, które tego typu teksty czują się zakłopotane.

6) Za dużo, za mało – czasem rezygnuję z wyjścia do jakiejś restauracji ze względu na zbyt ubogie menu. Innym razem ze względu na przeładowaną kartę. Żadna ze skrajności nie jest dobra. Najbardziej lubię miejsca, w których menu zmienia się sezonowo i jest średniej długości.

7) Klient się nie zna – każdy ma jakieś nawyki żywieniowe, lubi lub nie znosi konkretnych produkty. Nie lubię miejsc, w których z sałatki nie da się wyrzucić jakiegoś składnika (bo nie), nie można zrezygnować z sosu (bo tylko tak się podaje) albo nie wypieka się mięsa na podeszwę (bo to gwałt na mięsie).

A Wy czego nie lubicie w restauracjach?

Czeska ulica pełna restauracji, Fot. Hanami®