Koniec października i początek listopada spędziłam na Jersey, gdzie promowałam polską kuchnię. Jersey to niewielka wyspa leżąca między Wielką Brytanią a Francją. Wyspa słynie dań dodatkiem ryb i owoców morza, ziemniaków oraz bydła mlecznego rasy Jersey. Poniżej kilka kulinarnych migawek z podróży.
Mołdawia od kuchni – jedzenie tradycyjne
Między 3 a 12 sierpnia byłam w Mołdawii. Większą część spędziłam na study tour Moldova discover the routes of life, w ramach którego wraz z fotografami i blogerami z Polski, Mołdawii, Rumuni oraz Włoch przemierzaliśmy ten niezwykły kraj wzdłuż i wszerz. Nieodłącznym elementem wyjazdu było także doświadczanie lokalnej kultury kulinarnej. Większości osób kojarzy Mołdawię głównie z winami, to jednak nie wszystko, czego można spróbować. Czarnoziemy oraz ciepły klimat z wieloma słonecznymi dniami w roku ma ogromy wpływ na wegetację roślin. Dzięki sprzyjającym warunkom owoce i warzywa mają bogaty smak. Melony, arbuzy, brzoskwinie czy winogrona są słodkie oraz soczyste. A o to krótki przewodnik po specjałach, których koniecznie trzeba spróbować.
Mamałyga (po rumuńsku mămăligă) to potrawa o żółtym kolorze przyrządzana z mąki lub kaszy kukurydzianej. Poza Mołdawią jada się ją również w Rumunii, Węgrzech czy na Ukrainie. Dawniej kojarzona była z kuchnią ludzi ubogich. Podaje się ją jako dodatek do innych dań, można też serwować ją z twarogiem (krowim lub owczym) czy śmietaną. Jak dla mnie to chyba najsłabsze ogniwo kuchni mołdawskiej, ale ja ogólnie nie jestem entuzjastką polenty, owsianek itp. Polecam jednak spróbować, by wyrobić sobie własne zdanie.
Plăcintă to zdecydowanie moje ulubione mołdawskie danie. Jest to rodzaj ciasta podawanego zarówno w wersji wytrawnej, jak i na słodko. Każdy region, każdy dom ma swój własny przepis na ten specjał. W wersji wytrawnej może być z ziemniakami, kapustą czy serem (np. typu urdă). Koniecznie spróbujcie też słodkiej odmiany z jabłkami czy wiśniami. Plăcintă to idealny dodatek do śniadania, lunchu czy kolacji. Najlepszą wytrawną wersję tej potrawy znajdziecie w winnicy Et Cetera (z ziemniakami) i winnicy Asconi (z kapustą), zaś po niebiański placek z wiśniami trzeba się udać do wioski Butuceni.
Tocană to częsty dodatek do mamałygi. Jest to duszona pasta z pomidorów, czosnku i papryki. Obok niej serwuje się zazwyczaj też pieczone papryki. Swój wyborny smak zawdzięcza mołdawskiemu słońcu. Lokalne papryki są bowiem wyjątkowo słodkie oraz aromatyczne.
Sarmale (lub inaczej dolma) zapewne znane są wielu osobom z kuchni tureckiej. Jest to rodzaj gołąbków z ryżem i mięsem, które zawija się w Mołdawii w liście winogron lub kapusty. Zależnie od miejsca i regionu nadzienie może być przemielone lub takie, w którym bez problemu bez problemu wyróżnimy wszystkie składniki. Sarmale mogą mieć również różne kształty oraz wielkości. Można je podawać z mamałygą.
W Mołdawii jada się także zupy. W miejscowościach położonych na jeziorem czy rzeką dominują zupy rybne. Najpopularniejsza jest jednak zeamă z kurczakiem i pszennym makaronem. Dodaje się do niej także zakwas, co czyni ją wyjątkowym specjałem nie tylko na szczególe uroczystości. To również idealne danie na kaca. Przysłowie mówi, że to kurczak ma największy wpływ na smak zeamă. Im jest on starszy tym zupa smakuje lepiej. Porzekadła używa się też w odniesieniu do ludzi i rzeczy, im coś starsze tym lepsze.
Bryndza (po rumuńsku brânză) to jeden z popularniejszych serów w Mołdawii. Przygotowuje się go z mleka owczego. Bryndze można podawać ze świeżymi warzywami: pomidorami, ogórkami, papryką. Nadziewa się nią wytrawne plăcintă oraz dodaje do mamałygi.
Na miłośników słodkości czekają: plăcintă z owocami czy orzechami i miodem, słodkie małe rogaliki czy obłędna konfitura z płatków róży damasceńskiej.
Jeśli byście mieli ochotę przygotować coś mołdawskiego w domu to polecam wydaną po angielsku książkę Naty Albot Eat like Moldovans. The Best Recipes from my Mother’s Kitchen. Publikacja zdobyła w tym roku Gourmand World Cookbook Awards.
Kuchnia polska w Chinach
Między 21. a 29. września 2016 roku na zaproszenie Konsulatu Generalnego RP w Kantonie oraz Instytutu Polskiego w Pekinie i Ambasady RP w Pekinie miałam przyjemność promować polską kulturę kulinarną.
W Kantonie cykl wydarzeń rozpoczął się od spotkania w Guangdong University of Foreign Studies, w którym najliczniej uczestniczyli studenci trzech roczników polonistyki. Wiele pytań i długa dyskusja były najlepszym dowodem na to, że tematyka kulinarna jest bardzo popularna w Chinach. Tego samego dnia wzięłam udział także w targach spożywczych Food Hospitality World, gdzie poza promocją książki Polish Culinary Paths wraz z przedstawicielami konsulatu piekliśmy szarlotkę z polskich jabłek. Dzień zakończyło nagranie wypowiedzi dla kantońskiego programu informacyjnego. 24. i 25. września odbyły się warsztaty kulinarne we współpracy z Canton Club Zgromadziły one międzynarodowe grono, Chińczyków jak i kantońskich ekspatów. Dorośli nauczyli się przygotowywać polskie, domowe dania, które bez problemu można zrobić w chińskich warunkach (boczek pieczony w miodzie z dodatkiem świeżo wyciśniętego soku z jabłek, kluski śląskie, lekką sałatkę ze świeżych warzyw doprawioną polskim olejem lnianym oraz szarlotkę). Dzieci (najmłodszy uczestnik miał 3 lata) w towarzystwie rodziców przygotowywały i dekorowały pierniczki. Kolorowa kulinarna mapa Polski oraz liczne produkty (kasza gryczana, sól z Wieliczki, mleko czy miód) ułatwiły dzieciom poznanie smaków naszego kraju. Podczas pobytu w Kantonie byłam także gościem w programie radiowym My Guangdong prowadzonym przez Matta Horna.
Pobyt w Pekinie rozpoczął się od wizyty w Pekińskim Uniwersytecie Studiów Międzynarodowych Er Wai. W spotkaniu wzięło udział ponad 100 osób. Zaś 28. września w siedzibie Ambasady RP odbył się wykład dla dziennikarzy i specjalistów pod szyldem Gourmet Master dotyczący polskiej kuchni oraz wspólne gotowanie ze znawcami kuchni. Uczestnicy piekli boczek, mieli okazję spróbować także baby ziemniaczanej okraszonej domowym smalcem (robionym bezpośrednio na miejscu). Po wydarzeniach kulinarnych odbyło się doroczne przyjęcie dla dziennikarzy – czas na wywiady, rozmowy i autografy. Ostatniego dnia promocji kuchni polskiej w Pekinie miało miejsce spotkanie dla miłośników gotowania we współpracy z firmą Chunbo specjalizującą się w dostarczaniu na chiński rynek produktów spożywczych wysokiej jakości. Wydarzenie otworzyli: pan Ambasador Mirosław Gajewski, pani Xin Wang założycielka firmy Chunbo oraz pani Blanka Gołębiowska – radca, przedstawicielka Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Uczestnicy spotkania mieli okazję spróbować lekkiej sałatki z olejem lnianym, placków ziemniaczanych oraz klusek śląskich okraszonych domowym smalcem. Do wszystkiego podawano drinki na bazie polskiej wódki i soku jabłkowego (dzięki uprzejmości Stowarzyszenia Polska Wódka, Polish Vodka Association). Dzień zakończyły prace nad krótkim programem telewizyjnym, który zostanie wyemitowany na kanałach Chunbo.
Cykl spotkań poświęconych polskiej kulturze kulinarnej spotkał się z dużym zainteresowaniem ze strony mediów tradycyjnych. Odnotowano też ogromy ruch w social mediach.
Dziękuję za udostępnienie zdjęć Konsulatowi Generalnemu RP w Kantonie, Instytutowi Polskiemu w Pekinie i Ambasadzie RP w Pekinie.
Poniżej kilka linków do materiałów prasowych:
http://money.china.com/fin/xf/201609/30/3839831.html
http://bit.ly/2dsJ7Lg
http://eat.gd.sina.com.cn/hy/2016-09-22/18302842.html
http://www.kanton.msz.gov.pl/pl/aktualnosci/jak_smakuje_polska_
http://chihe.sohu.com/20160930/n469465365.shtml
https://kknews.cc/agriculture/qrxo2b.html
http://news.wesend.tv/wd/?sd=83319&from=timeline&isappinstalled=0
http://www.gdifa.org.cn/magazine/p4/ (wywiad dla magazynu Food to China)
Świętokrzyskie kulinarnie
Na początku lipca miałam okazję trochę pojeździć po Polsce. Wypad skupił się głównie na Województwie Świętokrzyskim. Niestety mimo ciekawych miejsc do zwiedzania, kulinarnie było rozczarowująco. Dużym minusem wyjazdu były hotelowe śniadania, których typ żartobliwie określam „rogiem obfitości”. Skąd ta nazwa? No więc wywodzi się ona ze złudnego pierwszego wrażenia. Człowiek wchodzi na salę i widzi długie zastawione stoły pełne produktów wszelakich. Niestety po zapoznaniu się z ofertą okazuje się, że niewiele z nich miałabym ochotę zjeść. Nie muszę mieć dużego wyboru podczas pierwszego posiłku, wystarczy jeśli produkty są dobrze dobrane i świeże. Często wystarczy mi przysłowiowa bułka z masłem i porządna kawa z mlekiem.
Z lunchami i obiadami też nie było najlepiej. Na pierwszy ogień poszła restauracja Żmigród z Opatowa. To jeden z lepszych lokali w mieście o bardzo rozbudowanym menu, w którym można znaleźć dania kuchni polskiej, międzynarodowej, kebab i chyba nawet pizze. Ja szukałam czegoś lokalnego, więc moją uwagę przykuła pierwsza strona prezentująca dania oznaczone znakiem Dziedzictwo Kulinarne. Wybrałam pierogi z kaszą jaglaną, lokalne zrazy, rosół oraz sałatkę Żmigród. Sałatka była świeża i ciekawa w smaku, ale strasznie tłusta. Pierwszy raz jadłam pierogi z kaszą jaglaną i uważam to za godne polecenia połączenie. Zaś element zaskoczenia w przypadku zrazów polegał na tym, że w środku była także musztarda. Jedzenie było poprawne, obsługa sprawna.
Nie wiem, co mnie podkusiło by w Bałtowie zjeść w zajeździe Pod Czarcią Stopką. Zamawiam pomidorową, sałatkę z kurczakiem i grzankami oraz placek ziemniaczany z gulaszem mięsnym. Pomidorowa przychodzi ze zważoną śmietaną (na zewnątrz upał). Kiedy proszę o zupę bez śmietany okazuje się, że nie ma takiej możliwości. Zamieniam zatem pomidorową na rosół (kolejny dzień z rosołem). Placek i sałatka są bardzo średnie. Zamiast domowych grzanek dostaję bułkę z masłem ziołowym, którą można kupić w większości marketów.
Trzeciego dnia przychodzi ratunek. W malutkiej kawiarence w Opactwie w Wąchącku zjadam porcję przepysznych pierogów mnicha (wariacja na temat pierogów ruskich). Lekkie, świeże, smaczne i w bardzo przystępnej cenie. Serwuje je miła, uśmiechnięta pani, która nie umie zrozumieć, jak można trafić na niesmaczne jedzenie. Całą rozmowę kwituje zdaniem: Ale jak może być niedobre, jak się na świeżo codziennie przygotowuje! Szkoda, że nie załapałam się na domowe ciasto. Na pocieszenie dostaję gratis duży talerz pachnących ciasteczek, które można także kupić na prezent. Smakowo o niebo lepsze od opatowskich krówek.
Food Studies – dla głodnych wiedzy!
Jak ten czas szybko leci. Trwa rekrutacja już na trzeci rok studiów podyplomowych Food Studies na Uniwersytecie SWPS w Warszawie. Przez ostatnie dwa lata miałam okazję pracować z ciekawymi świata ludźmi, dla których kulinaria to znacznie więcej niż wypad do restauracji czy gotowanie w domu. Były egzaminy, prace zaliczeniowe i dyplomowe, ale też dużo śmiechu, wymiany doświadczeń, wspólne świętowania, a nawet łzy wzruszenia. Już nie mogę doczekać się listopada!
Food Studies to roczne studia podyplomowe łączące wiedzę teoretyczną i praktyczną, przeznaczone są dla osób zainteresowanych tematyką kulinarną i wiążących swoją karierę zawodową z branżą gastronomiczną, turystyczną, mediami kulinarnymi oraz life stylowymi, a także tych, którzy chcieliby swoje dotychczasowe wykształcenie uzupełnić o wiedzę związaną z kulinariami w różnych aspektach. Przez cały rok akademicki grupa studentów zgłębia różne zagadnienia od antropologii jedzenia czy historii kuchni polskiej, na kuchniach zagranicznych, marketingu, neurogastronomii, food designie oraz dyplomacji kulinarnej skończywszy. Na program składają się zajęcia teoretyczne, spotkania z praktykami, wykłady oraz dyskusje. Zajęcia w nadchodzącym roku akademickim prowadzą między innymi: Magdalena Tomaszewska-Bolałek (Uniwersytet SWPS), Aleksandra Drzał-Sierocka (Uniwersytet SWPS), Aleksander Baron (Solec 44), Paweł Błażewicz (Browar Kormoran), Wojciech Bońkowski (Winicjatywa), Tomasz Deniziak (Nespresso), Marta Dymek (Jadłonomia), Aleksandra Kleśta-Nawrocka, Magdalena Kołodziejska (LOTTE Wedel), Grzegorz Łapanowski (Food Lab Studio), Agnieszka Małkiewicz (Horeca Communications), Gieno Mientkiewicz, Maciej Nowak, Ewa Wagner (Magazyn Kuchnia), Anna Wrońska.
Partnerami studiów są: Akademia Kulinarna Whirlpool, Browar Kormoran, Food Lab Studio, Kuchnia+, LOTTE Wedel, Magazyn Kuchnia, Muzeum Polskiej Wódki, Nespresso, Stowarzyszenie Polska Wódka – Polish Vodka Association i Zomato.
Więcej informacji o studiach: http://www.podyplomowe.pl/foodstudies
Rekrutacja trwa do końca października 2016, zajęcia rozpoczynają się w listopadzie.
Konferencja Food in Central Europe: Culture and Business
Food in Central Europe: Culture and Business odbędzie się 19 i 20 maja 2016 roku na Uniwersytecie SWPS w Warszawie, ul. Chodakowska 19/31. Organizatorami konferencji są: Food Studies, Instytut Kulturoznawstwa Uniwersytetu SWPS oraz Stowarzyszenie Cook in Poland.
Konferencja Food in Central Europe: Culture and Business to wydarzenie mające na celu poszerzenie i aktualizację wiedzy o kulturze kulinarnej i biznesie gastronomicznym krajów, które mimo bogatej oraz zróżnicowanej kuchni ciągle są mało znane. Wraz z rozwojem turystyki i dyplomacji kulinarnej jedzenie nabiera nowego znaczenia, staje się wizytówką oraz czynnikiem wpływającym na wzrost zainteresowania. Food in Central Europe: Culture and Business to program pełen ciekawych prelekcji przygotowanych przez specjalistów z różnych części świata, specjalistów od kultury kulinarnej i biznesu, którym zależy na propagowaniu kuchni Europy Centralnej.
Udział w konferencji, jako słuchacz jest bezpłatny. Jednak ze względu na ograniczoną liczbę miejsc obowiązuje rezerwacja miejsc. Wszystkie osoby zainteresowane konferencją prosimy o przesłanie swojego imienia i nazwiska na adres [email protected]. Strona konferencji: foodincentraleurope.hanami.pl
Tłusty Czwartek
Dziś Tłusty Czwartek. Aby zapewnić sobie szczęście i powodzenie, trzeba zjeść co najmniej jednego pączka. Słodkie łakocie wywodzą się od wytrawnych drożdżowych przekąsek nadziewanych między innymi skwarkami. W następnym roku spróbuję poszukać jakiegoś starego przepisu na wytrawne pączki, a tymczasem pora na kawę i coś słodkiego. Miłego dnia!
Ósmy Międzynarodowy Kiermasz Dobroczynny
W zeszłą niedzielę odbył się w Warszawie Ósmy Międzynarodowy Kiermasz Dobroczynny. To niezwykła impreza pozwalająca bliżej poznać kulturę, ale przede wszystkim kuchnie z różnych regionów świata. Podczas kiermaszu można kupić jakieś drobiazgi, produkty spożywcze (często nietypowe) i spróbować dań regionalnych. Dzięki zakupom moje niedzielne popołudnie i wieczór były bardzo miłe, gdyż w tym roku skusiłam się na specjały: pakistańskie, rumuńskie, kazachskie, koreańskie, malezyjskie, ormiańskie, marokańskie, uzbeckie i ukraińskie. Szczególnie intrygujące były makaroniki z ukraińskiej restauracji Kanapa (jak będę wybierała się na Ukrainę na pewno tam zajrzę) czy delikatne i pachnące kokosem malezyjskie naleśniczki kuih dadar (lub kueh dadar).