Poznawanie świata przez pryzmat kultury kulinarnej jest ciekawe i niezwykłe. To bowiem nie tylko oglądanie czy słuchanie, ale także doświadczanie angażujące zmysł smaku, zapachu i dotyku. Czasem aby odkryć nowe smaki nie trzeba wyjeżdżać daleko. Przeciętna wiedza o kuchniach naszych sąsiadów jest stosunkowo niewielka. O ukraińskiej kulturze kulinarnej usłyszeliśmy więcej w trudnych i smutnych okolicznościach. Kuchnia ta ma wiele do zaoferowania, dodatkowo ze względu na komponenty ogólnosłowiańskie jest nam profilowo dużo bliższa niż włoska czy francuska. Czego zatem koniecznie trzeba spróbować?
Kuchnia ukraińska – podcast
Kuchnia oszczędna, czyli o gotowaniu w kryzysowych czasach
Inflacja galopuje. Koszty życia rosną. Coraz częściej ludzie zastanawiają się, gdzie znaleźć oszczędności. Ponieważ jemy codziennie, to właśnie temu segmentowi wydatków postanowiłam się przyjrzeć bliżej. Czy można jeść dobrze, zdrowo i nie nadwyrężyć budżetu? Co na ten temat sądziły nasze babki i prababki?
Współczesny nurt zero waste nie jest niczym nowym. Bardzo dobrze znali go nasi przodkowie. Dziś w czasach kryzysowych nabiera nowego znaczenia. W tej kwestii bardzo pomaga, to co robiły nasze prababki, a mianowicie układanie jadłospisów. Pozwalało to na efektywne wykorzystanie składników, a także opracowanie kreatywnego menu na tydzień. Nie bez znaczenia było też wyrabianie pewnych produktów w domu zamiast ich kupowania. Tu świetnym przykładem może być chleb, drożdżówki czy ciasta, ale także konfitury, kiszonki oraz sosy.
W zmniejszeniu kosztów może pomóc także przydomowy ogródek. Obecnie już jesień i nic nie wyrośnie, ale można sobie zaplanować uprawy na kolejny rok. Nawet kilka małych grządek zmienia sytuację. Własna sałata, pory, selery, pietruszka czy nawet ziemniaki, przetestowali to moi rodzicie i sprawdza się od wielu lat. Jeśli mamy jeszcze przestrzeń można posadzić owoce, w szczególności te, które w sklepie są dość drogie np. borówkę amerykańską, truskawki czy maliny. Te ostatnie w polskich warunkach owocują jeszcze w październiku. Jeśli mieszkamy w mieszkaniu, to też nic straconego. Ja uprawiam na balkonie i w domu tymianek, werbenę cytrynową i oregano, a zamiast kwiatków wypełniam donice sadzonkami poziomek.
Posiadacze dużych lodówek są w tej dogodnej sytuacji, że mogą przygotować sobie zapasy na kilka dni. Jest to nie tylko oszczędność w kwestii finansów, ale i czasu. A o to przykładowa propozycja zestawu dla jednej osoby. Trzy litry zupy dyniowej. Do tego robimy pierogi ruskie, leniwe, kopytka oraz kluski śląskie. Te dania mają wśród składników: mąkę, jaja, ziemniaki, w dwóch występuje twaróg. Pieczemy pół kilograma schabu. Przygotowujemy z tego pięć zestawów obiadowych. I tak pierwszego dnia mamy zupę dyniową ze startym serem żółtym, pierogi ruskie z okrasą ze smażonej cebuli i surówkę z kiszonej kapusty. Dzień drugi: zupa dyniowa ze smażonym kindziukiem, kluski śląskie z pieczonym schabem i ogórki kiszone. Dzień trzeci: zupa dyniowa z oliwą i pestkami z dyni, kopytka z cebulką i serem żółtym ewentualnie schabem pokrojonym w kostkę, sałata z pomidorami. Dzień czwarty: zupa dyniowa z fetą, leniwe z masłem, cukrem i cynamonem. Dzień piąty: zupa dyniowa z płatkami owsianymi i orzechami włoskimi, pierogi ruskie odsmażane ze skwarkami, surówka z kalarepy. Dodatkowo część schabu wykorzystujemy do kanapek. W tym momencie przygotowanie obiadu ogranicza się do odgrzania jedzenia i zrobienia surówki czy sałatki.
Jeszcze jedną propozycją ułatwiającą życie i ograniczającą koszty jest kooperacja. I nie mam na myśli tylko zbiorowych zakupów. Jeżeli mamy dwie dobre koleżanki (kolegów, siostry) możemy umówić się, że każda z nich będzie robić większe porcje, tak by można było to podzielić na trzy. W ten sposób można mieć trzy różne pasty śniadaniowe, zamiast ogromnej porcji jednej. Kopytka, śląskie i pierogi ruskie zamiast dwóch kilogramów samych pierogów, trzy różne zupy oraz bufet deserowy zamiast blachy szarlotki.
Jest wiele różnych sposobów na oszczędzanie w kuchni. Ja korzystam z ogródka moich rodziców, mam własne balkonowe uprawy i planuję jadłospisy. Z przyjaciółmi i znajomymi wymieniamy się również jedzeniem.
Kulinarne pole bitwy – podcast
W lutym Rosja zaatakowała Ukrainę. To wstrząsające wydarzenie i ciągle trwające walki przełożyły się na wiele aspektów życia ludzi. Niechęć do agresorów sprawiła, że na cenzurowanym znalazło się wszystko opatrzone epitetem rosyjski, a także ruski. Niestety, często dostawało się produktom czy daniom, które niekoniecznie pochodziły z Rosji, podczas gdy te bardziej „rosyjskie” uniknęły krytyki. O tym jak konflikt militarny przełożył się na kulinaria można posłuchać w podcaście.
Pierogi z mięsem
Święta bez pierogów? Niemożliwe! Dziś przygotowałam przepis, na te z dodatkiem mięsa, które sprawdzą się w pierwszy dzień świąt. Aby przerobić, je na wersję wigilijną wystarczy zamienić nadzienie na bezmięsne.
Pierogi z mięsem – przepis:
500 g mąki pszennej
1 jajko
225-250 ml wody
szczypta soli
1 łyżka oleju rzepakowego
400 g mięsa wołowego
70 g grzybów
1 cebula
2-3 ziarna ziela angielskiego
sól, pieprz
1 liść laurowy
smalec
Mięso mielimy lub drobno siekamy. Grzyby i cebulę drobno siekamy. Na patelni rozpuszczamy smalec i wrzucamy mięso, cebulę i grzyby, doprawiamy solą, pieprzem, zielem angielskim i liściem laurowym i przesmażamy. Po przesmażeniu odstawiamy do przestygnięcia, wyjmujemy z farszu ziele angielskie i liść laurowy. Wyrabiamy ciasto z mąki, wody i jajek. Pod koniec dodajemy 1 łyżkę oleju. Wyrobione ciasto rozwałkowujemy i przy użyciu szklanki wykrawamy okręgi. Na krążki nakładamy farsz, zalepiamy końcówki, dociskamy widelcem lub robimy falbanki. Gotujemy w osolonej wodzie. Wyjmujemy 3-4 minuty po tym, jak pierogi wypłyną.
Świętokrzyskie kulinarnie
Na początku lipca miałam okazję trochę pojeździć po Polsce. Wypad skupił się głównie na Województwie Świętokrzyskim. Niestety mimo ciekawych miejsc do zwiedzania, kulinarnie było rozczarowująco. Dużym minusem wyjazdu były hotelowe śniadania, których typ żartobliwie określam „rogiem obfitości”. Skąd ta nazwa? No więc wywodzi się ona ze złudnego pierwszego wrażenia. Człowiek wchodzi na salę i widzi długie zastawione stoły pełne produktów wszelakich. Niestety po zapoznaniu się z ofertą okazuje się, że niewiele z nich miałabym ochotę zjeść. Nie muszę mieć dużego wyboru podczas pierwszego posiłku, wystarczy jeśli produkty są dobrze dobrane i świeże. Często wystarczy mi przysłowiowa bułka z masłem i porządna kawa z mlekiem.
Z lunchami i obiadami też nie było najlepiej. Na pierwszy ogień poszła restauracja Żmigród z Opatowa. To jeden z lepszych lokali w mieście o bardzo rozbudowanym menu, w którym można znaleźć dania kuchni polskiej, międzynarodowej, kebab i chyba nawet pizze. Ja szukałam czegoś lokalnego, więc moją uwagę przykuła pierwsza strona prezentująca dania oznaczone znakiem Dziedzictwo Kulinarne. Wybrałam pierogi z kaszą jaglaną, lokalne zrazy, rosół oraz sałatkę Żmigród. Sałatka była świeża i ciekawa w smaku, ale strasznie tłusta. Pierwszy raz jadłam pierogi z kaszą jaglaną i uważam to za godne polecenia połączenie. Zaś element zaskoczenia w przypadku zrazów polegał na tym, że w środku była także musztarda. Jedzenie było poprawne, obsługa sprawna.
Nie wiem, co mnie podkusiło by w Bałtowie zjeść w zajeździe Pod Czarcią Stopką. Zamawiam pomidorową, sałatkę z kurczakiem i grzankami oraz placek ziemniaczany z gulaszem mięsnym. Pomidorowa przychodzi ze zważoną śmietaną (na zewnątrz upał). Kiedy proszę o zupę bez śmietany okazuje się, że nie ma takiej możliwości. Zamieniam zatem pomidorową na rosół (kolejny dzień z rosołem). Placek i sałatka są bardzo średnie. Zamiast domowych grzanek dostaję bułkę z masłem ziołowym, którą można kupić w większości marketów.
Trzeciego dnia przychodzi ratunek. W malutkiej kawiarence w Opactwie w Wąchącku zjadam porcję przepysznych pierogów mnicha (wariacja na temat pierogów ruskich). Lekkie, świeże, smaczne i w bardzo przystępnej cenie. Serwuje je miła, uśmiechnięta pani, która nie umie zrozumieć, jak można trafić na niesmaczne jedzenie. Całą rozmowę kwituje zdaniem: Ale jak może być niedobre, jak się na świeżo codziennie przygotowuje! Szkoda, że nie załapałam się na domowe ciasto. Na pocieszenie dostaję gratis duży talerz pachnących ciasteczek, które można także kupić na prezent. Smakowo o niebo lepsze od opatowskich krówek.
Iłża, Opatów, Bałtów, Ćmielów i Wąchock – krótki wyjazd wakacyjny
Lubię krótkie wyjazdy w Polskę. Szukam nowych miejsc, ruin zamków, lokalizacji urzekających pięknem przyrody oraz dobrego jedzenia (o jedzeniu będzie jeszcze oddzielny wpis). Tym razem przeważały ruiny oraz opactwa. Pogoda trafiła się świetna. Na początek wyprawy Iłża, a w niej ruiny gotycko-renesansowego zamku biskupów. Budowa zamku rozpoczęła się na początku XIV wieku. Na przestrzeni lat kompleks wielokrotnie przebudowywano. Miejsce zaczęło podupadać pod koniec XIX wieku. Dziś dla zwiedzających udostępniona jest wieża, z której widać panoramę okolicy oraz ruiny wraz z fragmentem murów obronnych. Odbywają się tam także turnieje rycerskie. Z samą miejscowością związana jest legenda o złej teściowej, która tak bardzo nie lubiła swojej synowej, że zamieniła ją w kaczkę i zamknęła w głębokiej studni. Dziewczyna wypłakała sobie drogę ucieczki, a dzięki niebiańskiej pomocy wróciła do własnej postaci. Okrutna kobieta dowiedziawszy się o tym, uciekła pod postacią czarnego ptaka. Jej włości zaś rozpadły się w pył.
Kolejnym punktem programu był Opatów. Początki osadnictwa w tym regionie sięgają około X wieku. Miasto rozwijało się dynamicznie, kwitł handel, odbywały się taż tam sejmiki województwa sandomierskiego. Odwiedzając Opatów warto zajrzeć do romańskiej kolegiaty św. Marcina, której budowę rozpoczęto w XIII wieku. Turystów przyciąga też podziemna, ponad 500 metrowa trasa przebiegająca pod miastem. Powstała ona z połączenia trzech kondygnacji piwnic.
W Świętokrzyskim czekają nie tylko zabytki architektury i piękne widoki. Znajdzie się też coś dla miłośników dinozaurów. W Bałtowskim Kompleksie Turystycznym mieści się park prehistoryczny z modelami (naturalnej wielkości) gadów kopalnych i dinozaurów oraz trójwymiarowym akwarium. Uzupełnienie stanowi park rozrywki, zwierzyniec oraz wioska czarownic. Można też udać się na spacer Żydowskim Jarem – lessowy wąwozem, w którym znaleziono ślady dryomorfonów.
Ćmielów kojarzy się przede wszystkim z porcelaną. Mieści się tu Żywe Muzeum Porcelany organizujące poza zwiedzaniem również warsztaty oraz wystawy. W miejscowości są ponadto ruiny zamku magnackiego z XIV wieku. Niestety trudno się do nich dostać, gdyż teren jest zarośnięty. W Świętokrzyskim znajduje się miejscowość słynąca z kawałów. Wąchock, oczywiście poza sołtysem, znany jest z klasztoru cysterskiego z XII wieku. Na terenie przybytku mieści się malutkie muzeum patriotyczne oraz sad z ogrodem. Warto zajrzeć do kawiarni serwującej smaczne pierogi i wypiekane na miejscu ciasta oraz ciasteczka.
Pierogi z nadzieniem z cukinii
Latem dominują pierogi owocowe: z truskawkami, jagodami i wiśniami. Uwielbiam, kiedy przykryte są pod grubą warstwą śmietany posypanej cukrem. Chętnie jadam też pierogi nadziewane warzywami, jak te z cukinią oraz cebulą.
Pierogi z nadzieniem z cukinii – przepis:
Ciasto:
300-330 g mąki pszennej
3 duże jajka
2 łyżki oliwy
Do miski wsypujemy mąkę, wlewamy dwie łyżki oliwy i wbijamy 3 jajka. Ciasto wygniatamy, aż będzie jednorodne i lekko błyszczące (czyli około 10-15 minut). Następnie owijamy je folią spożywczą i odstawiamy na 30 minut. Po tym czasie rozwałkowujemy cienko ciasto i wykrawamy okręgi (użyłam foremki o średnicy 5-6 cm). Na krążki nakładamy farsz, zalepiamy końcówki, dociskamy widelcem. Gotujemy w osolonej wodzie. Wyjmujemy 5-6 minut po tym jak pierogi wypłyną.
Nadzienie:
600 g cukinii
1 mała cebula
natka pietruszki
sól, pieprz, tymianek
oliwa z oliwek
Cebulę kroimy w drobną kostkę, a cukinię w paski. Warzywa wrzucamy na patelnię i podsmażamy je na oliwie z oliwek. Na sam koniec przyprawiamy. Jeśli zostanie nam farsz możemy przybrać nim pierogi.
Pierogi z nadzieniem z bobu, czosnku i świeżych ziół
Pierogi są dobre na wszytko. Zimą uwielbiam ruskie z podsmażanym boczkiem, z kaszą gryczaną i grzybami oraz te z soczewicą. Latem nie wyobrażam sobie tygodnia bez lekkich owocowych pierogów pachnących słońcem oraz tych z lekkimi warzywnymi nadzieniami. Dziś przygotowałam przepis na pierogi z nadzieniem z bobu. Testowałam też nowy sposób przygotowania ciasta. Szczerze mówiąc nie wiem skąd on pochodzi. Chyba kiedyś ktoś podał mi go podczas rozmowy. Ciasto okazało się dość dobre, ale do ideału mu jeszcze trochę brakuje.
Pierogi z nadzieniem z bobu, czosnku i świeżych ziół – przepis:
Ciasto:
300-330 g mąki pszennej
3 duże jajka
2 łyżki oliwy
Do miski wsypujemy mąkę, wlewamy dwie łyżki oliwy i wbijamy 3 jajka. Ciasto wygniatamy, aż będzie jednorodne i lekko błyszczące (czyli około 10-15 minut). Następnie owijamy je folią spożywczą i odstawiamy na 30 minut. Po tym czasie rozwałkowujemy cienko ciasto i wykrawamy okręgi (użyłam foremki o średnicy 5-6 cm). Na krążki nakładamy farsz, zalepiamy końcówki, dociskamy widelcem. Gotujemy w osolonej wodzie. Wyjmujemy 5-6 minut po tym jak pierogi wypłyną.
Nadzienie:
500 g bobu
3 ząbki czosnku
1 łyżka masła
sól, pieprz, świeże zioła: tymianek, macierzanka, ziele oliwne, estragon, hyzop)
Bób gotujemy. Po ugotowaniu przelewamy go zimną wodą i obieramy ze skórki. Wrzucamy do miski i lekko rozgniatamy widelcem. Dodajemy wyciśnięty czosnek, łyżkę masła i drobno posiekane świeże zioła. Doprawiamy solą i pieprzem po czym dokładnie mieszamy.