Ciasto rozmaitości

Wybierając się do znajomych, czasem nie wiemy, co podarować gospodarzom. Moim sprawdzonym prezentem jest ciasto własnej roboty, które na pewno umili każde spotkanie. Przy pomocy odrobiny wyobraźni możemy przygotować wypiek oraz niebanalne opakowanie.

Ciasto rozmaitości – przepis:

200 g mąki pszennej
100 g masła
100 g cukru
4 jajka
łyżka miodu
garść kropelek czekoladowych (czekolada gorzka)
garść kropelek czekoladowych (czekolada biała)
garść żurawiny
kilka migdałów bez skórki
szczypta soli
pół łyżeczki sody oczyszczonej

Białka oddzielamy od żółtek i ubijamy, dodając cukier. Rozpuszczamy masło w misce i gdy jest już płynne, dolewamy miód oraz dosypujemy szczyptę soli. Następnie dodajemy do tej masy żółtka i ponownie mieszamy. Później powoli dosypujemy przesianą przez sito mąkę, sodę oraz ubite białka. Na sam koniec idą kropelki czekoladowe oraz żurawina. Mieszamy dokładnie, po czym przelewamy do formy. Ciasto ozdabiamy dodatkowo migdałami np. układając je w jodełkę. Wypiek pieczemy przez 45 minut w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni. Po ostudzeniu możemy zapakować w papier ozdobny (lub papier do pieczenia) i folię.

Ciasto rozmaitościCiasto rozmaitości

Placki z cukinią

Cukinia w takiej formie jak dziś króluje na stołach dopiero kilkadziesiąt lat. Wraz z pomidorami przyjechała z Ameryki. Włosi wyselekcjonowali współczesne odmiany i włączyli na stałe do swojego jadłospisu. Pieczona, smażona czy gotowana zawsze smakuje wybornie. Nadaje się też do przyrządzania placków.

Placki z cukinią – przepis:

średnia zielona cukinia
150-200 g mąki (w zależności od soczystości cukinii)
3 jajka
pół łyżeczki soli
czubata łyżka tymianku

Cukinię trzemy na tarce (tarka grubsze łezki). W misce rozrabiamy jajka z solą i tymiankiem, a następnie dodajemy przesianą mąkę i dokładnie mieszamy. Na sam koniec dodajemy startą cukinię i ponownie mieszamy. Na rozgrzaną patelnię wylewamy placki o wielkości 6-7 centymetrów i smażymy przez kilka minut. Placki możemy podać udekorowane jogurtem bałkańskim z dodatkiem czosnku, pieczonymi pieczarkami i ulubionymi świeżymi ziołami.

Placki z cukinią

Jarmark Dominikański 2012 – kulinarnie

Co roku w Gdańsku odbywa się Jarmark Dominikański. To święto turystów, handlarzy, a także tych, co lubią podjeść. Poza standardowymi namiotami sprzedającymi bigos, kiełbaski i nadmorskie oscypki spod samiuśkich Tater, można znaleźć trochę kulinarnych nowinek.

W tym roku na odwiedzających czekają spotkania z różnymi kuchniami europejskimi. Najwięcej stoisk z żywnością zagraniczną sprzedaje produkty z Litwy: wędliny, pieczywo, kwas chlebowy, alkohole oraz sękacze i pierniki. Dostaniemy wina polskie, hiszpańskie oraz włoskie. Duży wybór napitków na miodzie, wódek ze złotem oraz piw zarówno tych polskich jak i zagranicznych (litewskich, belgijskich, ukraińskich). Poza oscypkami, na stoisku austriackim można kupić ichnie sery sezonowane oraz wędliny, a także spróbować lemoniady ziołowej.  Trafiłam na jeden namiot z bałkańskimi przetworami oraz jeden z gruzińskimi napojami i owocami marynowanymi w zalewie, wśród których znajdziemy poza brzoskwiniami czy jeżynami takie ciekawostki jak zielone orzechy włoskie czy mandarynki ze skórką.

Dla mnie przebojem okazały się karaimskie kybyny (duże pieczone pierogi) dostępne w trzech wariantach: z jagnięciną, kurczakiem oraz kapustą. Sprzedawane są na stoisku będącym jednocześnie reklamą restauracji z Trakai (Litwa). Poza nimi można w tym miejscu nabyć Karaimų tradicinė trauktinė – 38 procentową, ziołową nalewkę o ładnym bursztynowym kolorze.

Tegoroczny Jarmark Dominikański trwa do 19 sierpnia.

Jarmark Dominikański 2012, Karaimski kybyn z jagnięciną

Jarmark Dominikański 2012, Gruzińskie przetwory

Jarmark Dominikański 2012, Gruzińskie soki

Jarmark Dominikański 2012, Alkohole na miodzie

Jarmark Dominikański 2012, Belgijskie piwa

Jarmark Dominikański 2012, Wędzone wędliny

Jarmark Dominikański 2012, Litewskie specjały

Jarmark Dominikański 2012, Litewskie pierniki

 

Ciasto z fasolą szparagową

W krajach azjatyckich do przygotowania wielu deserów używa się ziaren różnych odmian fasoli. W Polsce rośliny strączkowe raczej nie kojarzą się ze słodyczami. Na przełamanie pierwszych lodów proponuję ciasto z zieloną fasolką. Niskie, lekko mokre, delikatne i bardzo zielone.

Ciasto z fasolą szparagową – przepis:

300 g młodej fasoli szparagowej
80 g cukru
100 g mąki
5 jajek
duża cytryna
łyżeczka proszku do pieczenia

Fasolę myjemy, kroimy na mniejsze kawałki i wrzucamy do blendera. Wciskamy do niej sok z całej cytryny i miksujemy na gładką masę. Białka oddzielamy od żółtek i ubijamy z cukrem na sztywną pianę. Potem do piany dodajemy żółtka i ubijamy przez kolejne 5 minut. Następnie dosypujemy przesianą przez sito mąkę, masę fasolową oraz proszek do pieczenia, po czym znowu dokładnie mieszamy. Ciasto wylewamy do formy i pieczemy prze 30-35 minut w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni. Podajemy posypane cukrem pudrem i ozdobione skórką cytrynową.

Ciasto z fasolą szparagową

Krem z fasoli szparagowej

Fasola szparagowa jest smaczna, bogata w białko i ma szerokie zastosowanie w kuchni. Szczególnie polecana jest osobom odchudzającym się, gdyż jest bogata w witaminy, minerały, a do tego nisko kaloryczna. Dodaje się ją do dań kuchni europejskiej, azjatyckiej (w szczególności tajskiej), a nawet afrykańskiej, gdyż za sprawą Francuzów roślina ta trafiła m.in. do Burkiny Faso. W Polsce sezon na nią rozpoczyna się od maja i trwa mniej więcej do września.

Krem z fasoli szparagowej – przepis:

800 ml bulionu drobiowego
60o g zielonej fasoli szparagowej
3 duże ziemniaki
2 duże cebule
śmietana 18 %
ser kozi (twardy)
sól
pieprz
oregano

Umytą fasolę szparagową kroimy na małe kawałki i wrzucamy do gotującego się bulionu. W tym samy czasie dodajemy pokrojone w kostkę lub ugotowane wcześniej ziemniaki oraz drobno posiekaną cebulę. Całość gotujemy przez 30 minut na wolnym ogniu. Przyprawiamy solą, pieprzem oregano i gotujemy jeszcze przez 5 minut. Następnie przy pomocy blendera przerabiamy zupę na gładki krem. Rozlewamy do miseczek, dodajemy na wierzch łyżkę śmietany, zioła oraz ser kozi pokrojony w wąskie paseczki.

Krem z fasoli szparagowej, Fot. Hanami®

Naleśniki z mąki ryżowej z owocami

Mleczko kokosowe kojarzy mi się nieodłącznie z kuchnią Azji Południowo-Wschodnią. Często używane jest w tradycyjnej medycynie indyjskiej, jako napój przywracający równowagę ciała. Szeroko wykorzystywane jest też w kosmetyce. Łagodzi ostry smak curry a z orientalnymi, pachnącymi przyprawami wzbogaca słodkim aromatem desery. Mleczko kokosowe dodaję do delikatnych, białych, ciągnących się naleśników z mąki ryżowej wymieszanej z mąką z tapioki.

Przepis na naleśniki z mąki ryżowej z owocami:

80 g mąki ryżowej
50 g mąki z tapioki
40 g cukru
280 ml mleczka kokosowego
owoce sezonowe
syrop klonowy

Mąki mieszamy z cukrem i mlekiem kokosowym do otrzymania gładkiej masy. Rozgrzewamy patelnie, a gdy jest już gorąca wylewamy na nią placki o średnicy 10-12 cm i podsmażamy z obu stron. Gotowe placki zwijamy w rulony, polewamy syropem klonowym i serwujemy z owocami sezonowymi.

Naleśniki z mąki ryżowej z owocami,  Fot. Hanami®

Ciasto z mąką z czarnego ryżu i mleczkiem kokosowym

Czarny, kleisty ryż jest często używany w azjatyckich deserach. Nadaje on jedzeniu delikatny smak i jedwabistą fakturę. Przyjemnie komponuje się z mlekiem kokosowy, wanilią, cynamonem, kardamonem, a także słodkimi owocami. Dziś przepis na ciasto będące połączeniem tajskich smaków i sprawdzonych europejskich przepisów na wypieki.

Ciasto z mąką z czarnego ryżu i mleczkiem kokosowym – przepis:

100 g mąki z czarnego, kleistego ryżu
100 g mąki pszennej
70 g masła
100 g cukru
100 ml mleczka kokosowego
4 jajka
pół łyżeczki sody

Białka oddzielamy od żółtek i ubijamy z cukrem. Rozpuszczamy masło w misce i gdy jest już płynne, dodajemy do tej masy żółtka oraz mleczko kokosowe i mieszamy. Później powoli dosypujemy przesiane przez sito mąki z czarnego ryżu oraz pszenną, a na sam koniec ubite białka oraz sodę. Mieszamy, aż ciasto będzie gładkie i bez grudek, po czym przelewamy do formy. Pieczemy przez 45 minut w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni.

Ciasto z mąką z czarnego ryżu i mleczkiem kokosowym, Fot. Hanami®

Sushi a sprawa polska

Japońska kuchnia zawitała na europejskie salony już wiele lat temu i nic nie zapowiada jakoby miała się z nich wyprowadzać. W Polsce również przybywa lokali serwujących dania rodem z Kraju Kwitnącej Wiśni. Ciekawa jestem zatem, czy ktoś kiedyś zastanawiał się, czy na przykład serwowane w Polsce sushi przyrządzane jest zgodnie z japońską recepturą?

Smaki świata

Upodobania smakowe różnią się w zależności od kraju. Hindusi nie stronią od ostrych potraw, kuchnia arabska jest aromatyczna i pachnąca, śródziemnomorska nie istniałaby bez oliwy z oliwek. My też mamy nasze własne preferencje kulinarne. Do jedzenia dodajemy wiele różnych przypraw (majeranek, pieprz, cynamon), jesteśmy przyzwyczajeni do obecności cukru w licznych produktach i niestety bardzo często nadużywamy soli. Dzięki temu nasze codzienne potrawy mają dość wyrazisty smak. Japonia natomiast leży na zupełnie innym biegunie smakowym. W kuchni Kraju Kwitnącej Wiśni liczy się przede wszystkim naturalny delikatny smak każdego produktu użytego do przygotowania jedzenia. Stąd też Japończycy używają bardzo mało substancji wpływających na smak. Wśród tych najpopularniejszych są: sól, sos sojowy, ocet ryżowy, wasabi (nazywane potocznie japońskich chrzanem), mirin (słodka sake), pasta miso. Dla wielu osób, zwłaszcza tych przyzwyczajonych do ostrych czy aromatycznych kompozycji, kuchnia japońska wydaje się być kompletnie pozbawiona smaku. Mimo to jednak sushi przyjęło się na całym świecie.

 Diabeł tkwi w szczegółach

 Tak naprawdę w około 70-80% restauracji japońskich w Polsce serwowane jedzenie nie jest przygotowywane zgodnie z japońskimi recepturami. Nie chodzi tutaj tylko o kwestie samego smaku. Nie od dziś bowiem wiadomo, że w Japonii tuńczyk będzie nieco inny niż w Polsce. Za przykład weźmy sushi. Jego smak zależy w dużej mierze od odpowiednio przygotowanego ryżu, zalanego specjalną zaprawą z octu ryżowego, cukru i soli. W zależności od proporcji tych trzech składników, możemy otrzymać ryż zarówno bardzo wytrawny w smaku, jak i bardzo słodki. W polskich barach sushi przeważa ta ostatnia opcja. Nie należy jednak upatrywać w tym spisku restauratorów. Wynika to z tego, że my Polacy wolimy sushi o słodszym smaku. Co ciekawe czasem zdarzają się nawet osoby, które przyzwyczajone do rodzimej wersji sushi uważają te przygotowywane w Japonii za niesmaczne. Kolejnym odstępstwem od ogólnie przyjętych w Japonii zasad jest nadużywanie sosu sojowego. Przyzwyczajeni do intensywnych doznań smakowych nie wyobrażamy sobie, jak można byłoby jeść sushi bez niegołego sosu. Natomiast w Kraju Kwitnącej Wiśni przyprawa ta używana jest w niewielkich ilościach i jedynie po to, by wydobyć smak jedzenia.

 W obronie tradycji

 W barach sushi zdarzają się jednak i większe wpadki. Czasem stosowany jest ryż długoziarnisty zamiast krótkoziarnistego, błędnie podawane są nazwy sushi. Nadużywa się sałaty jako środka do dekoracji. W menu możemy również znaleźć nieprawdziwe informacje o japońskich zasadach etykiety i kuchni japońskiej ogólnie. Do często popełnianych przewinień należy także podawanie gościom drewnianych pałeczek wielokrotnego użytku, co jest niezgodne z zasadami higieny. Na pałeczki zalecam zatem zwrócić szczególną uwagę. Najlepiej gdyby to były waribashi – pałeczki, które trzeba rozerwać przed użyciem. O tym, że smak japońskich potraw serwowanych w zagranicznych restauracjach potrafi znacznie odbiegać od japońskich norm, może świadczyć fakt, że zainteresowało się tym Japońskie Ministerstwo Rolnictwa. Brytyjski dziennik The Independent podał w 2007 roku informację o pracach nad „certyfikatem na sushi”. Miałby on być przyznawany lokalom serwującym potrawy, które w smaku nie odbiegałyby od tych z Kraju Kwitnącej Wiśni. W dużej mierze owe certyfikaty wymierzone były w koreańskich restauratorów, którzy to głównie prowadzą lokale z kuchnią japońską za granicami Japonii. Cała sprawa oczywiście ma również wydźwięk polityczny. Podstawowym założeniem certyfikatu jest przede wszystkim ochrona tradycji kulinarnych, co jest  niezmiernie ważną kwestią w dobie globalizacji. Na razie nie słychać nic więcej na temat prac nad tym projektem, jednak sprawa dbałości o zachowanie tradycyjnych norm w przygotowywaniu japońskiego jedzenia jest często poruszana podczas spotkań oraz konferencji naukowych poświęconych żywieniu.

Tekst ukazał się na Ugotuj.to.