Sycylijskie cytrusy cz. 1

Wiele rzeczy odchodzi w niepamięć. W marketach leżą jabłka, po ich kształtach, kolorach, połysku skórki widać, że pochodzą z różnych odmian, ale podpis ogranicza się do słowa – jabłka – co by sobie klient głowy nie łamał jakimiś nazwami. Tak samo sytuacja wygląda z ziemniakami (które  możemy kupić w odmianach: do pieczenia oraz myte), pomidorami, gruszkami i zapewne jeszcze wieloma owocami oraz warzywami. Lata mijają, a ludzie zapominają, że kiedyś kupowało się konkretne odmiany. Z jabłek lubię kosztele, ulubione jabłka królowej Marysieńki, zaś do szarlotki i na kompot najlepsze są antonówki.

Jeszcze gorzej jest z cytrusami. Moi znajomi Japończycy zawsze się denerwowali kupując w Polsce mandarynki. Za każdym razem w sklepie były praktycznie inne owoce, nawet wymieszane z klementynkami, a obsługa nigdy nie potrafiła im powiedzieć jak to odmiana. Na szczęście powoli się to zmienia.  Jednym z miejsc słynącym z uprawy cytrusów jest Sycylia. A oto kilka pyszności jakie tam rosną.

Navelina to jedna z moich ulubionych pomarańczy. To od niej rozpoczyna się sezon pomarańczowy na Sycylii.  Zbierana jest od połowy listopada do stycznia. Jej owoce są duże, soczyste, pięknie pomarańczowe. Leżakując robi się coraz słodsza. Idealnie do przerobienia na sok. Świetnie się przechowuje (bez problemu w lodówce przetrwa 5-6 tygodni)

Pomarańcze Navelina, Fot. Hanami®

Pomarańcze Navelina

Tarocco uważana jest za najsmaczniejszą sycylijską pomarańczę. Jej owoce są dość małe, słodkie, soczyste, o bardzo cienkiej podatnej na uszkodzenia skórce. Owoce są tym lepsze im więcej mają ciemnych czerwonych smug w środku. Trudno się ją transportuje i przechowuje, jest bardzo podatna na odciśnięcia oraz obicia. Zbierana jest od końca listopada do lutego.  Można robić z niej soki oraz dżemy.

Pomarańcze TaPomarańcze Tarocco, Fot. Hanami®rocco, Fot. Hanami®

Pomarańcze Tarocco

Jedną z odmian cytryn uprawianych na Sycylii jest Femminello Siracusano. Cytryna trafiła tam za sprawą Arabów około X wieku n.e. Zbiera się ją trzy razy do roku. Wyróżnia ją bardzo aromatyczny zapach i cudowny smak. Idealnie nadaje się na lemoniady i limoncello. Otrzymamy z niej też wspaniałą, aromatyczną skórkę, która wzbogaci smak deserów czy wypieków. Cytryny marynuję  również w soli (przepis znajduje się tu) i wykorzystuję do dań kuchni marokańskiej. Bardzo dobrze się je przechowuje w lodówce.

Cytryna Femminello Siracusano, Fot. Hanami®

Cytryna Femminello Siracusano

Bożonarodzeniowe łakocie z Japonii

Jak co roku nie mogę powstrzymać się przed wpisem o japońskich świątecznych smakołykach. Oczywiście nie chodzi tu o tradycyjne dania kuchni Kraju Kwitnącej Wiśni (które są bardzo smaczne i ciekawe), ale o dzieła sztuki cukierniczej w duchu europejskim. Okres Bożego Narodzenia to w Japonii czas zakochanych. Wszystkich zainteresowanych obyczajami zapraszam do przeczytania tekstu Wszystkiego najsłodszego, czyli święta w Japonii, a już teraz zapraszam na przegląd tegorocznych trendów.

Od końca listopada w sklepach i cukierniach zaczyna pojawiać się oferta świątecznych smakołyków. Co więcej po dostępnych ciastach widać, że znacznie rośnie segment wypieków dla całych rodzin ozdobionych tradycyjnymi zachodnimi motywami świątecznymi, a same ciasta dla zakochanych zaczynają stanowić mniejszość. Prawie wszędzie kupimy coś z Mikołajami czy reniferami. Rzadziej wybierany jest cukierników klasyczny jasny biszkopt, biały krem oraz truskawki. Ciekawą propozycję lekko nawiązującą do klasyki – ciasto z truskawkami, mocną pastą truskawkową oraz karmelem – przygotowała cukiernia Ecole Criollo. Miejsce tradycyjnych biszkoptów zajmują czekoladowe wariacje, ciasta owoce np. torcik z dominującą nutą malin z Vanilla Beans  oraz hybrydowe wypieki łączące europejskie techniki cukiernicze z tradycyjnymi japońskimi składnikami np. tort z zieloną sproszkowaną herbatą matcha zaproponowany przez cukiernię LeTao. W tym roku rządzi barok. Nawet właściciel eskoyama znany z minimalistycznych czekoladek przygotował bogato zdobione ciasta pełne kolorowych dodatków, w tym z szczególnie częstym obecnie elementem ozdobnym na tortach jakim są makaroniki. Moim tegorocznym faworytem jest jednak Louange Tokyo. Urzekła mnie ich gama ciast z pikowaniami a’la Chanel i zaintrygował czerwony owocowy torcik z dodatkiem kanadyjskiego syropu klonowego. Louange Tokyo wypuściło też na święta limitowany tort inspirowany Marilyn Monroe. 

Mimo że mamy początek grudnia, wielu z tych wspaniałości już nie można kupić albo można je zamówić dopiero na sam koniec grudnia. Najlepsze w japońskich ciastach jest jednak to, że nie mamy do czynienia z przerostem formy nad treścią. Piękne, kolorowe kompozycje nie ustępują również smakiem.

Ciasto Louange Tokyo, źródło: http://item.rakuten.co.jp/louange-tokyo/matelassee/

Ciasto z Louange Tokyo, źródło: http://item.rakuten.co.jp/louange-tokyo/matelassee/

Ciasto Louange Tokyo, źródło:http://item.rakuten.co.jp/louange-tokyo/rouge/

Ciasto z  Louange Tokyo, źródło: http://item.rakuten.co.jp/louange-tokyo/rouge/

Ciasto z LeTAO, źródło: http://item.rakuten.co.jp/letao/f513/

Ciasto z LeTAO, źródło: http://item.rakuten.co.jp/letao/f513/

Ciasto z Ecole Criollo, http://item.rakuten.co.jp/ecolecriollo/gaia_fraise_noel/

Ciasto z Ecole Criollo, http://item.rakuten.co.jp/ecolecriollo/gaia_fraise_noel/

Ciasto z Vanilla Beans, źródło: http://item.rakuten.co.jp/vanilla/rose-x?s-id=top_beta08_browsehist

Ciasto z Vanilla Beans, źródło: http://item.rakuten.co.jp/vanilla/rose-x?s-id=top_beta08_browsehist

Ciasto świąteczne z es koyama, źródło: http://shop.cake-cake.net/es_koyama/cate3_select.phtml?CATE1_ID=10&CATE2_ID=215

Ciasto świąteczne z es koyama, źródło: http://shop.cake-cake.net/es_koyama/cate3_select.phtml?CATE1_ID=10&CATE2_ID=215

Ciasto świąteczne z es koyama, źródło: http://shop.cake-cake.net/es_koyama/cate3_select.phtml?CATE1_ID=10&CATE2_ID=215

Ciasto świąteczne z es koyama, źródło: http://shop.cake-cake.net/es_koyama/cate3_select.phtml?CATE1_ID=10&CATE2_ID=215

Czy trendy kulinarne są potrzebne?

Trendy w każdej dziedzinie budzą kontrowersje. Ich przeciwnicy mówią o sztucznym narzucaniu wzorów, działaniu na korzyść konkretnych grup czy sztucznym pobudzaniu ekonomii. Ale czy mają one tyko negatywny wpływ?

Oczywiście najważniejszą funkcją trendów jest tworzenie potrzeb. Słysząc o nowych produktach oraz usługach rozbudzana jest chęć zakupu ich, a to wpływa bezpośrednio na gospodarkę. Trudno nazwać czymś negatywnym pojawianie się nowości. Ale nie jest dobrym zjawiskiem, gdy przez to kupujemy więcej niż nam jest potrzebne.

Mimo kontrowersji trendy są potrzebne. Poza aspektem ekonomicznym mają one charakter informacyjny oraz edukacyjny. Gdyby nie moda na pewne produkty kulinarne może nikt w Polsce nie wiedział by o istnieniu quinoa (komosy ryżowej), sushi, soli himalajskiej czy awokado. Nie poznalibyśmy kuchni tajskiej, koreańskiej czy peruwiańskiej. Mody nie ograniczają się przecież tylko do produktów. Wegetarianizm, robienie zdjęć jedzeniu, zdrowe odżywianie czy prowadzenie blogów kulinarnych to też na początku były trendy kulinarne. Dziś większość z nich nie jest już tylko sezonowym zjawiskiem, ale integralną częścią naszego życia.

Tak, jak w przypadku większości rzeczy, problem nie tkwi w samych trendach, ale w sposobie ich wykorzystania. To, co proponują znawcy tematu powinno być inspiracją oraz pobudką do dalszych poszukiwań, a nie celem samym w sobie. Branża modowa ma specjalne określenie na osoby ślepo ufające trendom –  fashion victims („ofiary mody”.). Jeśli zatem nie chcemy stać się culinary victims powinniśmy bawić się trendami kulinarnymi, wybierać z nich to co nam pasuje najbardziej i tworzyć nowe mody.

Jedzenie sycylijskie, Fot. Hanami®

Lokalne jedzenie sycylijskie

Trendy kulinarne 2014 – poradnik smakosza i restauratora

Trendy kulinarne dotyczą nie tylko modnych produktów czy konkretnych kuchni regionalnych. Są również istotne dla restauratorów, dbających o ofertę gastronomiczną, a także smakoszy, którzy na własnej skórze chcą sprawdzić nowe smaki i koncepcje.

W zeszłym roku, w maju New York Times opublikował artykuł o kulinarnym szaleństwie. Pojawiło się w nim określenie gastronomic youthquake – opisujące popularność gastronomii, której przejawami jest foodporn (robienie zdjęć jedzeniu), szał na street food, blogi kulinarne, zainteresowanie gotowaniem itp. Jedzenie nazwano współczesnym Rock’n Rollem, a szefów gwiazdami nowego zjawiska. Zjawiska, które najbardziej dotyczy pokolenia Y (urodzonych po 1986 rok). Jak to się przekłada na rynek gastronomiczny? Restauracje zabiegają o znanych, wyrazistych kucharzy, zaś klienci chcą nie tylko jeść dania przygotowywane przez najlepszych, ale także mieć z szefami kuchni bezpośredni kontakt.

Mike Palmer uważa za jedne z większych i trudniejszych trendów kastomizację (dostosowanie produktu do potrzeb klienta). Zindywidualizowany wygląd telefonu, prywatna telewizja, klienci oczekują, że rynek restauracyjny też się będzie dostosowywał. O ile jest to bardzo trudne w przypadku jedzenia, to można nadrobić innymi kwestiami np. atrakcjami dodatkowymi, wystrojem, trybem pracy itd.

Ludzie są bardziej otwarci (szczególnie młodzi), czują się obywatelami świata, chcą dzielić się radością posiłku z innymi, zawierać nowe znajomości. Sprzyjają temu lokale z dużymi, wspólnymi stołami, długimi ladami, przy których nie tylko się je, ale też staje się częścią mikrospołeczności.

Z jednej strony mówi się o wspólnych, zasiadanych posiłkach, z drugiej o życiu w biegu.  Ze względu na te ostatnie uwarunkowania rozwija się w Europie rynek street foodowy (w szczególności kuchnie azjatyckie). Budy, pojazdy gastronomiczne, okienka z szybkimi daniami w normalnych restauracjach, dostawy do domu oraz programy żywieniowe będą przeżywały jeszcze większe obłożenie w 2014 roku. Street food staje się alternatywą dla Fast Foodów, bowiem jedynie szybkość łączącą oba typy gastronomii, natomiast w street foodzie kładziony jest większy nacisk na różnorodność, smak i jakość produktów.

Mike Palmer pisze też o powrocie do kuchni fusion. Nie będzie to jednak dokładnie takie samo fusion jak w latach dziewięćdziesiątych XX. wieku. Tym razem, nie będzie przerostu formy nad treścią, będzie prościej oraz bardziej lokalnie. Mimo silnego trendu na lokalne produkty, kuchnia azjatycka, a ostatnio także południowoamerykańska, nie pozwalają o sobie zapomnieć. Wszystko przez smak umami, który znalazł się w megatrendach na lata 2013-2014 (więcej o megatrendach można przeczytać tu). Szczególnie popularne będą makarony azjatyckie, jest też miejsce dla kuchni japońskiej, ale takiej wychodzącej poza ramy sushi. Idzie też moda na mocniejsze alkohole i drinki.

Tajski street food, Fot. © leungchopan / Shutterstock.com

Tajski street food, Fot. © leungchopan / Shutterstock.com

Brama Kluskowa we Wrocławiu

Na Ostrowie Tumskim we Wrocławiu jest kościół św. Idziego (uznawany za najstarszy zachowany budynek we Wrocławiu). Arkada z cegieł łączy świątynię z kapitułą tworząc Bramę Kluskową. Ową bramę zdobi nieforemna, śmieszna kula, którą raczej nie wygląda, jak dobrze zaplanowany detal architektoniczny. Z kulistym obiektem związana jest pewna legenda opowiadająca o miłości do żony, zamiłowaniu do domowej kuchni oraz nieposkromionym apetycie.

Dawno, dawno temu w pobliskim Dąbiu mieszkał chłop, któremu zmarła ukochana żona. Poczciwa kobiet była mądra, dobra, piękna, a także znana z talentów kulinarnych. Przygotowywała najsmaczniejsze i najdelikatniejsze kluski śląskie w całej okolicy. Po jej przedwczesnej śmierci mężczyzna wybrał się pomodlić do Wrocławia. Zmęczony przycupnął przy kościele św. Idziego i przysnął. Tego dnia miał przedziwny sen. Objawiły mu się zastępy niebieskie, a w nich same uśmiechnięte duszyczki. Wszystkie duchy zjawy były rozradowane poza jego ukochaną żoną. Ogromy smutek oraz lamenty męża nie pozwoliły jej bowiem zaznać spokoju po śmierci. Żona pouczyła męża, nakazała porzucić smutki, a na pocieszenie zostawiła mu magiczny garnek z kluskami śląskimi. Chłop musiał jednak pamiętać o zostawianiu jednej kluski na noc, inaczej garnek nie wypełniłby się ponownie smakołykami. Wystraszony chłop ocknął się zlany potem. Ku zdziwieniu zobaczył przed sobą naczynie. Kuszący zapach oraz  głód zamroczyły go tak bardzo, że zapomniał o tym, co powiedziała mu żona. Gdy złapał ostatnią kluskę, ta zmieniła się w kamień, uniosła w górę i przywarła do bramy, zaś garnek już zawsze pozostał pusty.Brama Kluskowa, Fot. Hanami®

Chūgen – letnia wymiana prezentów w Japonii

Dwa razy do roku Japończycy wymieniają się prezentami. Podarunki wysyłamy przede wszystkim na początku grudnia, a także w lipcu. Zimowy obyczaj nosi nazwę seibo, zaś letni chūgen. W Kraju Kwitnącej Wiśni upominki przesyła się rodzinie, znajomym, ale także wszystkim ludziom, którym coś zawdzięczamy. Większość sklepów i domów handlowych posiada specjalną ofertę z tej okazji. Możemy złożyć zamówienia na zestawy, podać dane odbiorców, a sklep zajmie się całą resztą (kartką, pakowaniem oraz dostawą). Wśród prezentów znajdziemy przede wszystkim jedzenie, czyli czekoladki, łakocie, cukierki, alkohole, ale także produkty których w Europie raczej nie wysyła się znajomym np.: surowe owoce morza, mięso, napoje chłodzące, ocet czy makarony.

Tegoroczna oferta upominków na chūgen jest bardzo bogata. Oto kilka propozycji, które przykuły moją uwagę. Zacznę od słodkości. Japońskie cukiernie chyba nigdy nie przestaną zadziwiać. Oczarowują mnie nie tylko połączeniami smakowymi, ale również sposobem podania słodyczy. Firma Louange Tokyo przygotowała pudełka z zestawem ośmiu mini parfait wśród których znajdziemy takie smaki jak: róża z pistacjami, pomidory z mascarpone czy cytryna z bazylią. Ukłonem w stronę tradycji jest pięknie opakowany zestaw łakoci o nazwie miyabi ( dosł. „elegancja”, „czar”, „gracja”). Małe sześciany to mieszanka bardzo japońskich smaków np.: herbata matcha, yuzu (japoński cytrus podobny do cytryny), herbata hōjicha, imbir. Wśród innych popularnych słodkości letnich znajdziemy bogatą gamę deserów, czekoladek oraz wypieków z dodatkiem herbaty matcha, a także senbei – tradycyjne, japońskie krakersy. Sprezentować możemy również ocet ryżowy i owocowy. Taką ofertę przygotowała firma Nihon Shizen Hakkō, która zachwala go jako świetny dodatek do potraw, ale także i produkt nadający się do picia. Amatorzy wytrawnych smaków na pewno zainteresowali się unagi chimaki (węgorzem w sosie kabayaki z ryżem) firmy Ōmori Tansui, Himiko gosai (dosł. „pięć kolorów Himiko”) – makronem sōmen w pięciu kolorach produkowanym przez Miwa Sōmen Yamamoto czy cudowną wołowiną z Kiusiu z krów odmiany kuroge washu (Japanese Black).

Zestaw ośmiu mini pafrait firmy Louange Tokyo, źródło: http://item.rakuten.co.jp/louange-tokyo/parfait/

Zestaw ośmiu mini parfait firmy Louange Tokyo, źródło: http://item.rakuten.co.jp/louange-tokyo/parfait/

Zestaw Miyabi firmy Louange Tokyo, źródło: http://item.rakuten.co.jp/louange-tokyo/miyabi_chocolat/

Zestaw Miyabi firmy Louange Tokyo, źródło: http://item.rakuten.co.jp/louange-tokyo/miyabi_chocolat/

Unagi chimaki firmy  Ōmori Tansui, źródło: http://item.rakuten.co.jp/manraku/10000042/

Unagi chimaki firmy Ōmori Tansui, źródło: http://item.rakuten.co.jp/manraku/10000042/

Makaron Himiko gosai firmy Miwa Sōmen Yamamoto, źródło: http://item.rakuten.co.jp/miwayama/c/0000000344/

Makaron Himiko gosai firmy Miwa Sōmen Yamamoto, źródło: http://item.rakuten.co.jp/miwayama/c/0000000344/

 

Kuchnia marokańska

Afryka Północna zdominowana jest przez muzułmanów. Islamizacja tego regionu nastąpiła między 649 a 1055 rokiem n.e. W grupie państw znajdujących się pod silnym wpływem kultury arabskiej jest też Maroko. Kraj ten kojarzy się wielu osobom z Humphreyem Bogartem i filmem Casablanca albo popularną destynacją wakacyjną. Zabytki oraz piękno natury to nie jedyne rzeczy, jakie Maroko ma do zaoferowania. Znana i ceniona jest również jego kuchnia, będąca mieszanką kilku sztuk kulinarnych: berberyjskiej, arabskiej, perskiej, hiszpańskiej oraz francuskiej.

Berberom Marokańczycy zawdzięczają kuskus – kaszę z pszenicy (nazwa używana także do określania potraw z jej dodatkiem), którą najczęściej gotuje się na parze oraz różne odmiany chleba wyrabiane z mąki jęczmiennej. Wzmianki o kaszy pojawiają się w źródłach pisanych w XIII wieku. Obecnie chleb robi się też z mąki z prosa, sorgo czy mąki pszennej. Jest on najczęściej płaski, okrągły i chrupiący. Najpopularniejsze odmiany to khobz bishemar oraz khobz milka. Podaje się go do większości potraw, często pełni również rolę sztućców. Na początku XX wieku wraz z kolonizacją francuską pojawiły się w Maroku wypieki, desery w stylu europejskim, lody, a także zwyczaj łączenia sałaty z grillowanymi warzywami.

Potrawy z ryb i owoców morza najpopularniejsze są na wybrzeżu. Najwięcej przygotowuje ich się w formie tagine (inna forma zapisu tajine lub tajin). Bardzo typowe dla Maroka jest podawanie ryb z owocami, zarówno świeżymi, jak i suszonymi (śliwkami, morelami, daktylami). Tagine to nazwa potrawy oraz specjalnego naczynia, w którym przygotowuje się jedzenie. Naczynie wyrabia się gliny, może być ona potem szkliwiona lub nie. Składa się ze spodu oraz lejkowatej przykrywki. Umieszcza się je bezpośrednio na palenisku, gdzie służy do wolnego gotowania potraw jednogarnkowych składających się z mięsa, warzyw, a czasem też suszonych i świeżych owoców. Do tagine przede wszystkim podaje różne rodzaje chleba.

Do ciekawszych potraw marokańskich należy bisteeya, rodzaj słodko słonego ciasta. Niektórzy uważają, że przepis nawiązuje do andaluzyjskich wypieków i pochodzi od hiszpańskiego słowa pasteles. Jest również teoria wiążąca go z najazdami arabskimi w VII wieku czy doszukiwania się w potrawie wpływów chińskich. Bisteeya jest zazwyczaj duża i bogato nadziewana mięsem gołębim (obecnie częściej dodaje się kurczaka) gotowanym z dodatkiem natki pietruszki, cebuli, czosnku, przypraw, cukru oraz migdałów.

Tradycyjny posiłek marokański składa się z przystawek (na ciepło i na zimno), wśród których znajdziemy sałatki warzywne o intensywnych, świeżych smakach, gęste dipy, niewielkie dania z mięs, ryb i owoców morza. Nie brakuje również różnych odmian chleba oraz oliwek. Później następuje danie główne, często jest to jakaś odmiana tagine. Obiad kończy szklanka słodkiej, miętowej herbaty. Deser i łakocie dość rzadko podawane są po posiłku. Znacznie częściej serwuje się je między kolejnymi daniami, a także na śniadania i do herbaty. Po za tym są to produkty charakterystyczne dla świąt i wielkich wydarzeń. Najpopularniejsze są świeże oraz suszone owoce z dodatkiem miodu, siekanych migdałów czy wody różanej. Marokańczycy przygotowują też różne ciasta oraz ciasteczka. Wśród ich składników znajdziemy suszone owoce (w szczególności daktyle), migdały, pistacje, chałwę, miód, wodę z kwiatu gorzkiej pomarańczy. Najbardziej znane marokańskie łakocie to kaab el ghzal  („rogi gazeli”) – ciasteczka przypominające małe rogaliki, seffa – kuskus na słodko czy palce Fatimy.

W ciągu trzech najbliższych dni na blogu pojawią się przepisy na trzy dania marokańskie: przystawkę, danie główne oraz deser. Życzę udanej wyprawy kulinarnej!

Tagine, kuchnia marokańska, Fot. © margouillat photo / Shutterstock.com

Tagine, kuchnia marokańska, Fot. © margouillat photo / Shutterstock.com

Morwa

Małe, słodkie owoce wyglądające jak kiść winogron w miniaturze kojarzą mi się nieodłącznie z podstawówką i oczekiwaniem na wakacje. Podczas WFu na świeżym powietrzu zawsze znajdowałam czas na podkradanie z drzew dojrzewających morw. Potem zmieniłam szkołę i zapomniałam o tych owocach. Dawny smak wrócił w momencie, kiedy moi rodzice posadzili u siebie w ogródku małe niepozorne drzewko morwy białej (jej owoce mogą być mleczno-żółte, różowe czy nawet fioletowe). Przez kilka lat owoców wyrastało, jak na lekarstwo. Trzeba było też o nie walczyć ze spragnionymi słodyczy ptakami. W tym roku jednak roślina wyjątkowo obrodziła. Morwę można jeść surową, nadaje się też do wypieków, produkcji dżemów i nalewek. Ja przygotowuję z niej między innymi ciasto dla dzieci bez dodatku cukru (przepis już w niedługo). W planach jest też nalewka.

W Chinach owoce morwy białej jada się na surowo, przygotowuje się też z nich wino. W Wietnamie popularny jest si ro dao (syrop morwowy)ruou dao (likier morwowy), zaś aby podnieść właściwości zdrowotne potrawy, do dań mięsnych gotowanych i smażonych można dodać liście morwy. Morwa czarna pochodząca z Azji Mniejszej znana była w Europie już przed panowaniem Rzymian, zaś morwą czerwoną zajadali się rdzenni mieszkańcy Ameryki Północnej. W Afganistanie suszone morwy stanowią przekąskę dla podróżnych i osób pracujących w polu, podobnie wykorzystują morwy mieszkańcy Himalajów, oni jednak częściej przerabiają owoce na mąkę, z której robią placki. Persowie jadają chleb morwowy o nazwie tut-pikht, a mieszkańcy Azerbejdżanu robią z morwy aragh (rodzaj wódki).

Dlaczego warto zainteresować się morwą białą? Otóż jest to roślina mająca liczne właściwości lecznicze. W tradycyjnej medycynie chińskiej używa się jej od setek lat. Według zielarzy z Państwa Środka jadanie owoców morwy wzmacnia krew, przywraca siły, oczyszcza nerki i wątrobę oraz zapobiegają przedwczesnemu siwieniu włosów. Badania naukowe wykazały, że zawierają one witaminy: A, B1, B2 i C, a także żelazo i dużo cukrów prostych. Lecznicze zastosowanie mają też liście. Obniżają one wchłanianie cukru, co pomaga w odchudzaniu, a także w leczeniu cukrzycy.

Morwa biała, Fot. Hanami®